Kiedy Patryk Vega do tych wszystkich swoich katastrofalnych produkcji ostatnich lat dodaje film, który ma opowiadać o pedofilii, jest się czego obawiać. I to nie tylko tematyki, ale jego ujęcia. Patryk Vega w „Small World” kreuje się na twórcę znacznie poważniejszego niż w poprzednich przypadkach, ale wielokrotnie daje do zrozumienia, że to tylko pozory.
„Small World”
reżyseria: Patryk Vega
scenariusz: Olaf Olszewski, Patryk Vega
w rolach głównych: Piotr Adamczyk, Julia Wieniawa-Narkiewicz, Marieta Żukowska, Enrique Arce, Montserrat Roig de Puig , Aleksiej Serebriakow
Tak fatalne (choć kasowe) filmy jak „Botoks”, „Bad Boy” czy „Polityka” trudno traktować poważnie. Trudno uważać je za kino z prawdziwego zdarzenia, skoro są tylko zbiorem tabloidowych nagłówków z prasy. Ta sama metoda robienia filmu o pedofilii prostą droga prowadziłaby do katastrofy.
Na całe szczęście Patryk Vega tym razem filmu nie zrealizował w taki sam sposób, chociaż nie zabrakło typowej dla niego stylistyki taniej moralistyki, zbitki przypadkowych scen, porzucanych wątków i przeskoków z jednej sceny na drugą bez dbałości o spójność całości. Nadal tworzy świat całkowicie wymyślony i odrealniony, która ma być imitacją rzeczywistości z nutkę dokumentalnego realizmu.
Buduje karykaturę tego, czym niegdyś były jego początkowe, udane i przełomowe działa jak pamiętny „Pitbull”. Teraz kino Patryka Vegi skręca chwilami w stronę autoparodii dawnej twórczości. Można czasami odnieść wrażenie, że dla reżysera istotniejszy jest sam szum wokół siebie i tych filmów niż ich zawartość. W tym sensie jest to kino mocno tabloidowe.
„Small World” czyli Piotr Adamczyk jako mściciel
W wypadku tak drażliwego tematu jak pedofilia oddanie go w ręce Patryka Vegi i jego stylistyki to prosty krok do katastrofy. Szedłem więc na „Small World” z duszą na ramieniu.
Patryk Vega tym razem zaciągnął hamulec i niezależnie od wszystkich wad tego filmu, spróbował zbudować historię o jakichś fabularnych podstawach. Oparł ją na wejściu z drugiego planu policjanta, który – jak sam o sobie mówi – nie wybrał tej tematyki i swojego w niej udziału, to ona wybrała jego. Jest to fundament w miarę sensowny, bo oto zwykły policjant z drogówki wpada w świat najbardziej ohydnych przestępstw, jakie tylko można sobie wyobrazić, razem z demonicznymi, czarnymi orgiami z udziałem dzieci, podobnymi do satanistycznych mszy. Do świata podziemnego przemysłu handlu dziećmi i niewolnictwa na ogromną, patologiczną skalę.
Mówimy o człowieku, który uwikłany w sprawę z przyczyn prywatnych, nasiąka tym zohydzeniem, a patologia, z którą walczy sama zaczyna mu mieszać w głowie. Dociera do najciemniejszych zakamarków umysłu, co samo w sobie byłoby tematem na film.
Dalej jest już jednak znacznie gorzej, aż z fatalną i typową dla Patryka Vegi kwintesencją.
„Small World” czyli gdzie się da, tam drastycznie
W mroku tego filmu jest wiele widniejących latarni morskiej, które mają go rozświetlać. Przede wszystkim – Piotr Adamczyk, który z szuflady „tych dobrych” wyjść chyba nie jest w stanie. Ostatni szlachetny, sam przeciw całemu światu, od pogranicza Polski i Rosji przez Anglię aż po Tajlandię (ciekawe, skąd bierze środki) ten wspaniały mściciel tropi pedofilii, szukając zaginionej dziewczynki. Nawet te chwile słabości, które go nachodzą, zostają w tej pożywnej zupce altruizmu rozpuszczone.
Jest to bohater nieco nietypowy jak na kino Vegi, ale dzięki niemu przez film i jego okropności przejść można suchą stopą. Tam bowiem gdzie Patryk Vega nie może epatować drastycznymi scenami, tego nie robi (np. pokazać pornografii dziecięcej), ale gdy tylko nadarzy się okazja, od razu po nie sięga.
Rola Piotra Adamczyka jest tu niemal baśniowa i całkowicie odrealnione, ale rola Julii Wieniawy-Narkiewicz to już czysta harlequiniada. Jakaś celebrytka u Patryka Vegi być musi, no to jest. Nie gra nawet źle, ale role ma napisana tak, że brakuje w niej tylko jakichś scen z „365 dni”. To ukoronowanie filmu podlaniem wszechobecnego tu kiczu dodatkowym paliwem.
„Small World” czyli w Moskwie najciekawiej
Cieszyłem się na Marietę Żukowską, którą widzimy na ekranie relatywnie rzadko. Nie jestem w pełni usatysfakcjonowany wykorzystaniem tej niezwykłej aktorki. Szkoda, ale to u Patryka Vegi częste – zaczyna coś, porzuca, pokazuje nam slajdy zamiast spójnej narracji.
Najlepiej w „Small World” wypadają chyba sceny moskiewskie, z ciekawym wejściem Anastazji Mikulcziny (znanej z nowej wersji „Tak tu cicho o zmierzchu”) oraz mocną rolą niezrównanego Aleksieja Serebriakowa, który wcielić się w typy spod ciemnej gwiazdy potrafi jak mało kto. Z dobrotliwymi wujkami z Rosji, stanowiącymi istotny element pedofilskiego przemysłu. Te sceny najbardziej przypominają kryminalno-policyjne kino Patryka Vegi, w którym kiedyś czuł on się tak znakomicie. Szybko jednak „Small World” je porzuca i galopuje dalej.
Za to reszta jest już okultystyczną orgią z elementami natrętnego moralizatorstwa. „Jakim gatunkiem jesteśmy, jeśli nie potrafimy ochronić własnych dzieci?” – tym mottem film się zaczyna, potem wchodzi w białe sukienki komunijne i sypie białym kwieciem, a kończy religijnymi przypowieściami. Patryk Vega wchodzi w rolę filmowego archanioła zemsty i rozliczeń, likwidującego okropny świat tak jak przewraca się domek z kart.
Moja ocena: 3/6
Radosław Nawrot