Pomyślałem: przedziwne. Jacek Bławut nie robi filmu o tym, co o okręcie podwodnym „Orzeł” wiemy, ale o tym, czego nie wiemy. Ależ byłem głupi! Przecież w zasadzie właśnie to jest najciekawsze! Zresztą Jacek Bławut kupił mnie pod wodą nie tylko tym. „Orzeł. Ostatni patrol” to wojenne kino, jakiego brakuje. Bez patosu pompującego balonik, za to z szacunkiem wobec powolnego umierania. Jego film jest bowiem dokładnie taki, jak wojna podwodna.
Wesele staje się ważnym elementem polskiej kinematografii, tak jak kiedyś było ważnym elementem polskiej literatury. To podczas wesela, wraz z każdym łykiem alkoholu, wychodzą bowiem z ludzi niewypowiedziane dotąd demony. Wyskakują niczym z tortu. „Teściowie” to nie do końca historia weselna. Raczej historia spoza sali.
Zupa nic, która pojawia się tu na chwilę, to świetny symbol i w pełni go rozumiem. Niezdrowa, z żółtek i białek, prosta, rodzaj substytutu specjału, a jednak jakże smakowita. Film Kingi Dębskiej to także prosta opowieść o czasach PRL, bez nadęcia, moralizatorstwa i całego tego politycznego kontekstu. To rzecz o urywkach wspomnień, smakach, wizji jedynej przeszłości jaką mieliśmy.
We use cookies to enhance your experience while using our website. If you are using our Services via a browser you can restrict, block or remove cookies through your web browser settings. We also use content and scripts from third parties that may use tracking technologies. You can selectively provide your consent below to allow such third party embeds. For complete information about the cookies we use, data we collect and how we process them, please check our Privacy Policy