Żyjemy w czasach apokaliptycznych. Nie dlatego, że brakuje wody, trzeba jeść larw, a ludzie szukają potwierdzenia swej siły w wielkich furach (chociaż w sumie…). Dlatego, że brakuje nowych pomysłów. A może raczej nie są potrzebne, skoro ludzie jak umysły ścisłe wolą oglądać filmy, które już raz widzieli. Lubią seriale, pewną rybę, bezpieczny grunt – także w kinie. I w czasach takiego kryzysu kolejny odcinek „Mad Maxa” radzi sobie całkiem sprawnie.
Po 32 latach, jakie minęły od powstania pierwszych „Pogromców duchów” w reżyserii pochodzącego ze Słowacji mistrza podobnego kina Ivana Reitmana, można przeprowadzić pewien krótki, acz znaczący eksperyment. Otóż powiedzmy, że na początku puszczę to.
We use cookies to enhance your experience while using our website. If you are using our Services via a browser you can restrict, block or remove cookies through your web browser settings. We also use content and scripts from third parties that may use tracking technologies. You can selectively provide your consent below to allow such third party embeds. For complete information about the cookies we use, data we collect and how we process them, please check our Privacy Policy