Na miejscu Disneya cieszyłbym się z szumu, jaki powstał wokół aktorskiej wersji „Śnieżki”. Nie dlatego, że awantury są dzisiaj w modzie. Zupełnie nie. Raczej dlatego, że dzięki temu obecna „Śnieżka” dotknęła bieżących spraw społecznych. W przeciwnym razie zostałaby jedynie aktorską i absurdalną wersją animowanego arcydzieła z 1937 roku, bez zrozumienia czym ono tak naprawdę było.
To już pewna serialowa prawidłowość – kiedy któraś historia wypali i spodoba się ludziom, chcą oni od razu prequeli, aby dowiedzieć się, co było wcześniej. W tym dziele mamy dowiedzieć się, po co organizowano igrzyska śmierci, ale dowiadujemy się czegoś znacznie ciekawszego.
We use cookies to enhance your experience while using our website. If you are using our Services via a browser you can restrict, block or remove cookies through your web browser settings. We also use content and scripts from third parties that may use tracking technologies. You can selectively provide your consent below to allow such third party embeds. For complete information about the cookies we use, data we collect and how we process them, please check our Privacy Policy