Nie wydaje mi się, aby działała magia „Soku z żuka”. Od pierwszej części minęło przecież 36 lat, niewielu przedstawicieli młodego pokolenia w ogóle ten film widziało. Raczej działa magia Tima Burtona i jego kina. Nie wiem, dlaczego mu ulegam, ale ulegam. Po kontynuacji „Soku z żuka” nie wiem tego jeszcze bardziej.
Całują się w usta. Przytulają. Uprawiają seks. Miłości jednak tu jak na lekarstwo. Miłość w nowym filmie Yorgosa Lanthimosa to największy deficyt, a jednocześnie skuteczny sposób, by ludzi kontrolować i nimi manipulować.
Kobieta wstająca do nowego życia, wolnego i bez męskiej wersji świata to kobieta wstająca z martwych. Wyrywająca korzenie popkulturowych i środowiskowych więzów. Jak na Yorgosa Lanthimosa i jego możliwości, to film niezwykle prosty, czytelny, a jakże dobry i pełny.
Dla tej fabuły według książki Williama Greshama mistrz Guillermo del Toro zrezygnował z wprowadzenia do swego świata fantazji poczwar i potworów, rysowanych jego charakterystyczną kreską à la Zdzislaw Beksiński. W zamian postawił na ludzkie potwory.
We use cookies to enhance your experience while using our website. If you are using our Services via a browser you can restrict, block or remove cookies through your web browser settings. We also use content and scripts from third parties that may use tracking technologies. You can selectively provide your consent below to allow such third party embeds. For complete information about the cookies we use, data we collect and how we process them, please check our Privacy Policy