Dokument Netflixa o skorumpowanej, nie waham się powiedzieć mafijnej organizacji futbolowej, to coś więcej niż demaskujący materiał dziennikarski. To cios we wszystkich ludzi takich jak ja, którzy żyli mundialami i mierzyli nimi czas. To sprawia, że zbrodnia jest tym większa.
„Tajemnice FIFA” (FIFA Uncovered)
reżyseria: Daniel Gordon
scenariusz: Daniel Gordon
w rolach głównych: Sepp Blatter, Chuck Blazer, Jack Warner, Joao Havelange, Hassan Al Thawadi
Nie mogę się oprzeć wrażeniu, że przestępstwo korupcji jest trywializowane. Ot, ktoś wziął od kogoś, żeby coś – przywykliśmy. „Wszyscy biorą”, tak ten świat jest urządzony. Takie dokumenty jak „Tajemnice FIFA” pokazują, że konsekwencje korupcji są większe niż nam się zdaje. Ona bowiem wpędza ludzi w świat iluzji.
Katarski szejk Hassan Al Thawadi powiada w tym filmie, że ataki świata na Katar w przededniu mistrzostw świata mają charakter rasistowski i że on nabawił się przez nie depresji. Cóż, z depresji nie żartuję – jeżeli szejk na nią cierpi, życzę mu zdrowia i jak najszybszej terapii, która w takich sytuacjach jest niezbędna. Nie zmienia to jednak faktu, że ataki na Katar w przededniu mistrzostw świata nie mają charakteru rasistowskiego. Mają charakter przyzwoitości.
Nie chodzi bowiem o to, że mundial organizuje kraj arabski, azjatycki czy jakikolwiek inny. Nawet nie chodzi o to, że tak mały, o wielkości województwa świętokrzyskiego, chociaż to zdumiewające, bo w tak niewielkim państwie mistrzostw dotąd nie organizowano. Inne podobne kandydatury odrzucano właśnie z takiego powodu – że są zbyt małe. W wypadku Kataru rzecz idzie o łamanie praw człowieka i korupcję. Niewątpliwą i udowodnioną. Korupcję, która doprowadziła do przyznania organizacji mundialu w 2018 roku Rosji i w 2022 roku Katarowi. A zatem skierowała najciekawszą bodaj imprezę sportową ku reżimom i państwom drwiącym sobie z cywilizowanych zasad obowiązujących na świecie. Do tego stopnia, że FIFA gotowa była nagiąć wszystko, by absurdalną kandydaturę uzasadnić – łącznie ze zmianą terminu mistrzostw.
„Tajemnice FIFA” czyli już Hitler korzystał ze sportu
Sportwashing – tego określenia używają twórcy filmu. Oczyszczenie poprzez sport, wybielenie się i usankcjonowanie sportem reżimu. Nie bez powodu podaje się tu przykład hitlerowskich igrzysk w Berlinie w 1936 roku, można by też dodać mundial we Włoszech w 1934 roku, co pokazuje że mistrzostwa świata od dawna wplątywane były w polityczne kabały.
Kluczowe dla narracji „Tajemnic FIFA” są jednak mistrzostwa świata w Argentynie w 1978 roku, pierwsze zorganizowane w epoce skompromitowanego później szefa FIFA Joao Havelange’a. Mistrzostwa, które powierzono krajowi rządzonemu przez juntę, w którym mordowano i porywano ludzi. Mistrzostwa otwarte przez morderców stojących na trybunie honorowej.
Przez lata gdy mówiliśmy „Argentyna 1978”, ludziom kojarzył się Jacek Gmoch, karny Kazimierza Deyny, debiut Zbigniewa Bońka, Mario Kempes i jego włosy, confetti argentyńskich kibiców i pierwszy triumf Argentyny na mundialu. Słowem: kojarzy się wielkie święto sportu i futbolu. Dopiero od niedawna skojarzenia się zmieniają. Junta, śmierć, opresje, protest Johanna Cruyffa, który na mundial w Argentynie nie pojechał.
Wspaniały mundial w Argentynie był początkiem końca legendy mistrzostw świata, jaką znamy. Legendy, na której wychowywały się pokolenia kibiców takich jak ja. Czytałem za młodu o tych turniejach, o Maracanie, węgierskiej jedenastce, golu na Wembley, Brazylii i jej wirtuozach, o Kazimierzu Górskim czy meczu z Brazylią w Strasbourgu. Czytałem i zakochiwałem się.
Dlatego w przeddzień mundialu w Katarze mam złamane serce. Moja ukochana baśń okazuje się bowiem mistyfikacją. Tańcem na grobie. Walizką pieniędzy. Kłamstwem.
„Tajemnice FIFA” czyli koniec romantycznego futbolu
Joao Havelange nie był pierwszym prezydentem FIFA, któremu można by postawić zarzut o demontaż romantycznej, amatorskiej piłki sprzed lat. Nie tak dawno pisałem w Interii o Stanleyu Rousie, który w 1973 roku wobec konfliktu między skojarzonymi w barażu mundialu ekipami ZSRR i Chile o przewrocie Pinocheta grał na to, że radziecka ekipa zbojkotuje mecz z Chilijczykami, wycofa się, a w ślad za nią wycofają się inni finaliści bloku wschodniego – NRD, Bułgaria i Polska. Po remisie na Wembley otworzy się wtedy droga dla Anglii.
Już wtedy pomyślałem – to jest chore.
„Tajemnice FIFA” słusznie wiążą afery korupcyjne w światowym futbolu z biznesem. Odkąd piłka przestała być hobby, a stała się przemysłem, FIFA przekształciła się w żarłoczną korporację. Film wiąże skandale z Seppem Blatterem, który przesunął futbol i FIFA na inną półkę finansową i związał je z wielkimi firmami świata, a także z Horstem Dasslerem z Adidasa, który opanował rynek praw marketingowych. No i się zaczęło.
„Tajemnice FIFA” czyli zły policjant i dobry policjant
Jest w tym niezwykle trafnym i metodycznym filmie coś niezwykle niepokojącego. Oto bowiem wymierzony on jest w tych działaczy FIFA, którzy zostali skazani, a niektórzy już nie żyją jak Chuck Blazer. To on mówił o sobie cynicznie „jestem tylko grubym oszustem z Bronxu”, to on był wyłomem w zmowie milczenia i niejako świadkiem koronnym, po tym jak jego kumotrowie odsunęli go w pewnym momencie o suto zastawionego stołu. Jednocześnie film prześlizguje się po Seppie Blatterze, czyniąc go jednym z najważniejszych narratorów. Pozwala wypłakać się szejkowi Hassanowi Al Thawadiego, wreszcie puentuje całość Giannim Infantino, który wkracza na pogorzelisko niemal na białym koniu i ze słowami „jesteśmy głęboko poruszeni”.
Ten Infantino, który rozważa przyznanie mundiali Indonezji czy Arabii Saudyjskiej oraz chce go organizować co dwa lata, bo to „dobre dla uchodźców”. Wyciera sobie nimi gębę, jednocześnie miał problemy z odsunięciem od gry Rosji po agresję na Ukrainę. Posługiwał się wtedy hasłem „nie mieszajmy sportu z polityką”.
Nie ma hasła bardziej skompromitowanego w sporcie, zwłaszcza po rozpoczęciu wojny ukraińskiej. Sport nie istnieje w próżni, zawsze wiąże się z polityką. „Nie mieszajmy sportu z polityką” znaczy tyle, co „nie zwracajmy uwagi na to, co politycy robią. Posadźmy zatem na trybunie honorowej Hitlera, Mussolliniego, Putina, argentyńską juntę, kogo tylko chcemy i kto zapłaci.
„Tajemnice FIFA” czyli zdemolowanie świata dziecka
Rzecz jasna, domniemanie niewinności – żelazna zasada, którą w tym filmie Sepp Blatter posługuje się wielokrotnie i wyciera nią sobie wygięte w uśmieszku usta. Nic na mnie nie macie, ja nic nie wiedziałem. To oni, to tamci, to inni.
Taki układ filmu wytwarza wrażenie, że istnieje FIFA dobra i FIFA zła i gdyby to ta dobra wygrała wybory (jak Lennart Johansson), wszystko ułożyłoby się inaczej. Doprawdy? Naprawdę zmartwiona twarz Lenarta Johanssona to lekarstwo?
Jeżeli porównuje się FIFA do organizacji mafijnej, a następnie szuka się w niej sprawiedliwych, to jednak coś zgrzyta. I sprawia, że „Tajemnice FIFA”, choć są dokumentem głębokim i wstrząsającym, sprawę traktują mimo wszystko wybiórczo.
Istotne jest, a przynajmniej istotne dla takich osób jak ja, że „Tajemnice FIFA” demolują świat. Wiedziałem o korupcji, wiedziałem o przyznawaniu turnieju krajom gardzącym człowiekiem takim jak Rosja czy Katar, ale zebrane to w jednym miejscu i pokazane w tak kompleksowy sposób jest ciosem w świat budowany na tych wspaniałych turniejach. Jestem dzieckiem España’82, gdy mundial hiszpański mnie zachwycił. Odtąd oglądałem każdy, zasiadając do niego jak do wakacji od życia. Miesięcznych wakacji, podczas których pozwalałem mu się pochłonąć całkowicie. Czas mierzyłem mundialami tak jak starożytni Grecy mierzyli go olimpiadami (dlatego tak razi, gdy ktoś na igrzyska mówi „olimpiada”).
„Tajemnice FIFA” czyli co ja mam zrobić z mundialem w Katarze?
Dzisiaj zasiadam do mistrzostw świata w Katarze bez atmosfery, bez podniecenia, z niesmakiem i zagubiony. Nie wiem, co robić. Na spotkaniach ze znajomymi zadajemy sobie pytanie, które każdy przyzwoity człowiek zadać sobie musi: oglądać czy nie? Bojkotować czy nie?
Ale to tak, jakby zbojkotował to, co pokochałem i co mnie ukształtowało.
Sceny z kongresów FIFA, z hoteli, z głosowań, z całego tego cyrku są jednak wymowne. Zwłaszcza te sceny, gdy nowi sprawiedliwi jak Jeffrey Webb z Kajmanów w federacji CONCACAF przychodzą w miejsce skompromitowanych i zaczynają robić to samo. Zaciera się bowiem różnica między dobrem a złem, a zgnilizna staje się tak systemowa, że wchodzi w krew. Powstaje dwór Nerona. One bezpośrednio prowadzą do tego, co zaraz zobaczymy w telewizji i co – mam nadzieję – pokażą media. Kafarę, współczesne niewolnictwo, łamanie wszelkich zasad i praw ludzkich, deprawację, korupcję, prezenty i wicie-rozumicie.
Pewnie zasiądę do mundialu, bo trudno mi go odrzucić po tym wszystkim. Pytanie, jak szybko zwymiotuję na myśl o tym, co FIFA zrobiła z moim świętem.
Moja ocena: 4/6
Radosław Nawrot