Pedro Almodovar ma naprzeciw siebie dwie bohaterki idealne do zderzenia postaw, charakterów i okoliczności życia. Ma do tego sytuację niezwykle trudną, jaką jest towarzyszenie komuś w rezygnacji z życia. I z tym wszystkim robi film kontrowersyjny nie z uwagi na temat, który podjął. Jest on kontrowersyjny z uwagi na to, jak łatwo się po nim prześlizguje. Może Almodovar nie czuje już potrzeby wgryzania się w takie kwestie?
„W pokoju obok” (La habitacion de al. lado)
reżyseria: Pedro Almodovar
scenariusz: Pedro Almodovar
w rolach głównych: Julianne Moore, Tilda Swinton, John Turturro, Alessandro Nivola
Jego „W pokoju obok” jest majstersztykiem realizacyjnym. Pedro Almodovar znalazł dwie aktorki idealnie pasujące mu do ról. Julianne Moore ze swoją aparycją i stylem grania, Tilda Swinton ze swoim są wręcz stworzone do takiego duetu, w którym jedna przyjaciółka zamierza popełnić samobójstwo, a druga jej w tym towarzyszy. Do tego plenery, kolory, światło, wszystko co buduje ten film. I uznał, że to wystarczy.
To nie jest tak, że to film zły, słaby czy jakoś kulawy. Powiedziałbym, że jest potrzebny. Pedro Almodovar czci tym filmem wolny wybór człowieka, także w kwestii zakończenia swego życia, jakby chciał powiedzieć: skoro rzeczywiście mamy wybór, no to go miejmy we wszystkim, gdyż inaczej nie jest żadnym wyborem. Zwróćmy uwagę na końcowe sceny tego filmu, gdy policja wyjaśnia okoliczności zdarzenia. Wtedy spokojny, rzekłbym że wręcz bezemocjonalny niemal film zmienia się w pyskówkę, zmienia się w gorączkę. Nie dlatego, że ktoś odszedł na skutek własnej decyzji, a ktoś musiał w tej trudnej sytuacji brać udział, ale dlatego, że ktoś śmie temu przeszkadzać.
Właśnie, owa bezmocjonalność jest tu szczególnie ważna, bo ona chyba ciąży najbardziej. Mamy oto dwie przyjaciółki, jakże od siebie różne. Nawiasem mówiąc, dość zagadkowe jest to ich zbliżenie w obliczu śmierci. To wszak kobiety, które nie miały wcześniej jakiegoś ścisłego kontaktu. Widzą się po dłuższej przerwie i ta sytuacja nie jest naturalnym wyborem żadnej z nich. Tilda Swinton gra osobę, która chciałaby, aby podczas jej rozstania z życiem (nie chce bowiem umierać na raka przez długie miesiące) ktoś był w tytułowym pokoju obok. Nie pomagał, nie trzymał ją za rękę. Po prostu był w pokoju obok. I jej wybór pada na przyjaciółkę graną przez Julianne Moore głównie dlatego, że inne odmówiły.
„W pokoju obok” czyli śmierć w określonym kontekście
A jest to wybór niecodzienny, jako że Julianna Moore gra tu pisarkę, która właśnie napisała książkę o śmierci. Książkę, w której ze śmiercią się nie godzi, jeśli dobrze zrozumiałem, protestuje przeciw niej. Ta powieść to jej osobisty sprzeciw, który ustawia ją wobec śmierci w określonym kontekście. I oto właśnie ona poproszona zostaje o to, by śmierci towarzyszyć i aby ją zaakceptować.
To uderzające i takowe być powinno. Pedro Almodovar ma naprzeciw siebie dwie bohaterki, z których jedna nie godzi się ze śmiercią i wywołuje ona u niej sprzeciw, a druga jest z nią pogodzona, oczekuje jej. A mimo tego panuje między nimi zaskakująca harmonia. Jedyna nerwowa sytuacja to ta, gdy pisarka przedwcześnie myśli, że jej przyjaciółka już odeszła. Wydaje się wtedy zdenerwowana, ale to wszystko. Nie ma tu więcej widocznych emocji, są zaklęcia, rytuały, oczekiwanie, rodzaj bierności.
Potraktuj to jako wakacje – mówi prowokacyjnie Tilda Swinton i, ku mojemu zaskoczeniu, Julianne Moore rzeczywiście tak sytuację traktuje. Jedynie książek nie może pisać, bo nie sposób się skupić. Ot, cała niedogodność.
Zupełnie jakby Pedro Almodovar chciał nam pokazać śmierć właśnie w taki sposób, jako proces naturalny i w niczym nie nadzwyczajny. Proces, który nie powinien demolować życia innych i który należy u każdego zaakceptować. Towarzyszyć mu, nie protestować, nie zmuszać nikogo, by robił tak, jak my chcemy, chociażby żył, bo my mamy taką ochotę.
„W pokoju obok” czyli intruz ze świata mężczyzn
Ale tylko się tego domyślam, gdyż właściwie nie wiem, co chciał nam powiedzieć i przekazać. Bo chyba nie nakreślić jedynie samego procesu umierania, w którym człowiek nie powinien być samotny, ale w gruncie rzeczy jest. Chociaż Tilda Swinton prosi przyjaciółkę o to, by ta jej towarzyszyła w pokoju obok, to jednak ostatecznie przecież ten pokój pozostaje pusty. To także znamienne, jakby wskazówka, że śmierci jednak towarzyszyć się nie da. Każdy umiera samotnie, nawet jeśli jest wśród przyjaciół. Nie ma żadnego pokoju obok, nie ma tam nikogo.
Ten film jest w zasadzie dialogiem. Do tego stopnia, że w pewnym momencie zacząłem się zastanawiać, co robi tu John Turturro – mężczyzna łączący obie kobiety, który wjeżdża na ekran raz jako spowiednik, to znów jako ktoś, kto buduje w nim alternatywną narrację mocno związaną z doczesnością. Mówi o klimacie, o tym dokąd zmierza planeta, by się zorientować, że przecież nie ma to znaczenia w obliczu śmierci. A może właśnie ma, bo – jakby okrutnie to nie brzmiało – umiera tylko jeden człowiek, reszta zostaje. Może po to się on tu pojawił? Sam nie wiem, bo wygląda jak intruz. Podobnie jak policja doszukująca się pomocnictwa w samobójstwie, która wkracza tu w buciorach i do której Pedro Almodovar jakby krzyczał: „zakłócacie nasz spokój”.
„W pokoju obok” czyli śmierć ze spisem treści i instrukcją
Relacje z córką, sumowanie życia, zmiana perspektywy ocen człowieka po śmierci – to wszystko też tu jest, ale dość banalne i niewiele wnoszące. To, że po śmierci osoby bliskiej natychmiast zaczyna się nam wydawać, że byliśmy wobec niej niesprawiedliwi, to zupełnie jasne. W wypadku tego filmu mówimy jednak o relacjach opowiedzianych, dalekich. Między bohaterkami i bohaterami na ekranie nie ma żadnych takich spraw. Rzeczywiście, nic nie może zakłócić sielankowego charakteru odchodzenia przy śpiewie ptaków i w zieleni. Żaden konflikt, żadne pretensje, żadne niezałatwione sprawy.
Zastanawiam się cały czas, czy to zabieg celowy czy niedopatrzenie i znużenie Almodovara? Zakładam, że u tak wybitnego twórcy – jednak celowy. Może ma nam zwrócić uwagę na samotność każdego w obliczu śmierci (nawet czyjejś), a może na naturalny charakter śmierci, który uosabia tu Tilda Swinton. Jej śmierć jest niezwykle oswojona, na własnych warunkach i niemal ze spisem treści oraz instrukcją. Może to jest sposób na umieranie?
Radosław Nawrot