NAPISZ DO MNIE!
Kino

„Nasienie świętej figi” czyli rewolucja ma twarz kobiety. W hidżabie

Co my w zasadzie wiemy o sztuce? Siedzimy sobie wygodnie (powiedzmy) w fotelu i oglądamy film, krzywiąc się, że tu scena nie taka, tam nie śmaka. A Mohammad Rasoulof ma na koncie kilka wyroków i zakazów artystycznej twórczości w Iranie. Po „Nasieniu świętej figi” zbiegł z Iranu. To nie jest bowiem zwykłe kino i zwykła opowieść. To jest jak wypowiedzenie wojny systemowi.

„Nasienie świętej figi” (The Seed of Sacred Fig)
reżyseria: Mohammad Rasoulof

scenariusz: Mohammad Rasoulof
w rolach głównych: Missagh Zareh, Soheila Gorestani, Mahsa Rostami, Setareh Maleki, Niousha Akhshi


Popatrzmy na mężczyznę. Iman wraca z pracy zmielony i złamany. Awansował w wymiarze sprawiedliwości, ale w zamian musi czynić niesprawiedliwość. Wyroki śmierci bez czytania akt, masowy przerób prawniczych procedur. Temida jest ślepa? Nie, to on jest ślepy i nie tylko na to, co dzieje się w pracy. Także na to, co dzieje się w domu. „Nasienie świętej figi” to bowiem rodzaj wojny domowej, która ma twarze kobiet. To szukanie w nich nadziei i pomsty, odmiany i końca absurdu.

„Nasienie świętej figi”

Irańskie kobiety są osobami absolutnie fascynującymi na wielu poziomach. Zapewne wielu z nas pamięta ich protesty w 2022 roku, które wybuchły po brutalnym zabójstwie Mahsy Amini zatrzymanej przez policję obyczajową za niewłaściwy strój. Ja pamiętam, bo wydarzenia te miały miejsce krótko przed mundialem w Katarze, na którym piłkarska reprezentacja Iranu ujęła się za protestującymi kobietami. Tak jak mogła np. nie śpiewała hymnu przed meczem z Anglią. A w Iranie to równe zdradzie.

To wtedy wydawało się, że świat się zmienia. Iran się zmienia. Oto irańskie kobiety zrzucają hidżaby, a przynajmniej domagają się prawa do decydowania o tym, czy chcą je nosić, a co rozumniejsi mężczyźni im przyklaskują. Iran, którego fundamentalizm religijny wyrósł na gruzach dawnej ohydnej władzy skorumpowanego i lekceważącego ludzi szacha, a także dawnej swobody obyczajowej, jaka panowała przed 1979 rokiem, skostniał na całe dziesięciolecia. Oto jednak ruszają go z posad potężne protesty. Właśnie kobiece.

„Nasienie świętej figi” czyli największe protesty w historii

Nigdy żadne protesty w Iranie nie trwały tak długo. Nigdy nie ogarnęły tak wielkich rzeszy ludzi, z tak potężnym udziałem kobiet i młodzieży. „Nasienie świętej figi” wyrosło na tych protestach, wierząc głęboko w to, że oto zachodzą zmiany. Od tamtej pory minęły jednak ponad dwa lata i ja specjalnie tych zmian nie widzę. Pozapadała masa wyroków śmierci na uczestników, na kobiety, ale i na mężczyzn (nawet na mistrzów sportu, przypomnę) i Iran dalej jest skostniały.

„Nasienie świętej figi”

Skostnienie tego zwyrodniałego systemu jest niesłychane. Ciężko go naruszyć i ta wymowa „Nasienia świętej figi” mówiąca o końcu dawnego, męskiego, brodatego i fundamentalistycznego świata nie do końca odpowiada prawdzie. Znamienna jest ostatnia scena tego filmu, mocno symboliczna, ale zakrawa ona na alternatywną wizję świata równoległego. Wciąż bowiem Iran ajatollahów z brodatym patriarchatem wciąż ma się dobrze.

„Nasienie świętej figi” czyli co dzieje się w domu, zostaje w domu

To Iran, który ma oblicze takich ludzi jak Iman. Poznajemy tego bohatera jako człowieka, który ma zadatki na kogoś budzącego sympatię. Widać przecież, że awans, na który czekał 20 lat, jest dla niego zarazem wyrokiem. Musi się podporządkować i nie fikać, skoro tylu innych liczyło na to stanowisko. Podporządkować się i dać się złamać. Wydawać takie wyroki, jakie chce przełożony, bez szemrania. To go niszczy, pali, łamie. Wraca do domu wrak człowieka.

Tylko, że „Nasienie świętej figi” jest nie o tym. Nie o człowieku złamanym przez system bezprawia po tym, jak sam stał się trybikiem tej machiny. To opowieść nie do końca o tym, co dzieje się za oknem i za drzwiami domu, ale raczej o tym jak to, co dzieje się za oknem i za drzwiami domu wynika z tego, co dzieje się w jego wnętrzu.

„Nasienie świętej figi”

A tu mieszkają dwie generacje kobiet. Najmeh, żona Imana jest wychowana w posłuszeństwie mężowi. Zwróćmy uwagę na to, że w zasadzie każda scena z jej udziałem to scena, w której to mąż jest punktem centralnym. Jej spore chwilami wygibasy i wysiłki są podyktowane tylko tym, aby pan domu miał się dobrze. „Cicho, tatuś śpi”, „tatuś jest bardzo zajęty”, „musimy być bardzo ostrożni w tym, co robimy i z kim się spotykamy, bo to może zaszkodzić tatusiowi” – tego jest po prostu mnóstwo. A jednocześnie ta Najmeh pyta pod koniec filmu, po tych wszystkich upokorzeniach i krzywych akcjach, które ją spotykają: „ale wszystko będzie znowu dobrze?”

Chociaż dawno już nie jest.

„Nasienie świętej figi” czyli powiedzieć ojcu: „nie”

Najmeh mówi do swoich dwóch córek, że gdyby wychowywały się w takich warunkach jak on, z ojcem hazardzistą i sadystą (gdyby to nie był Iran, pewnie byłby alkoholikiem), doceniłyby to, co mają teraz. To bowiem dziedziczne podporządkowanie, nie tylko upokorzeniom, nie tylko wyznaczonym rolom społecznym, ale także rezygnacji z własnej woli, zdania, pragnień. To rodzaj ubezwłasnowolnienia kobiety, która bez męża jest bezsilna. On ją definiuje.

Córki zaś należą do tego młodego pokolenia, które zrzuca hidżabym, korzysta z mediów społecznościowych bardziej niż z telewizji i protestuje, a przynajmniej protestom sprzyja. Są tymi nasionami, z których może wyrosnąć już nie figowiec pagodowy, czyli drzewo-dusiciel, ale coś nowego, co rozsadzi skałę. Mam przynajmniej wrażenie, że Mohammad Rasoulof w to głęboko wierzy. Uważa, że nadchodzi nowe, co pogrzebie stary świat w dawnych ruinach. No chyba, że figowiec oblecze swymi morderczymi korzeniami także to nowe i również je zniewoli, zadusi.

„Nasienie świętej figi”

„Nasienie świętej figi” jest pod tym względem dziełem bardzo odważnym. Może być, bo jego twórca zbiegł z Iranu. Jakże często pada tu „nie” w ustach kobiet, czyli tym, którym odbierano prawo głosu. Teraz mówią, więcej – krzyczą. Są w stanie wykrzyczeć wszystko, od pragnienia wolności po obalenie patriarchatu, który ma tak wiele aspektów. Zasłanianie kobietom twarzy, bo mężczyzna nie panuje nad sobą, to przecież kwintesencja przerzucania odpowiedzialności i unikania jej. Kwintesencją jest też zachowanie ojca rodziny. Człowieka, który w obliczu łamiącej jego kręgosłup, amoralnej kariery nie rezygnuje z niej. Bo to tak, jakby zrezygnował z całego życia, z jego dorobku, ze wszystkiego, do czego przygotowały go społeczne role.

Mówimy o człowieku, który podkreśla jak kocha żonę i dzieci. Mam wrażenie, że nie jest to poza, że nie jest to udawane. Kocha, ale co z tego? Nie jest w stanie ze swojej roli wyjść, poddaje się jej niczym prądowi. Gotów jest nawet we własnym domu stosować ubeckie metody, bo takie zna jako patriarcha, jako pan i władca. Jego poczynania są głęboko paranoiczne, o czym zaświadczają sceny ucieczek, gonitw, strachu. Jego poczynania są także chaotyczne, wszystko wymyka mu się z rąk, z jego rodziną włącznie.

„Nasienie świętej figi” czyli patriarchat wcale się nie kończy

To poniekąd symboliczne wołanie tego filmu, iż czasy patriarchatu się kończą. Że on sobie nie radzi, nie ma już i nie może mieć pełnej kontroli. Wołanie, które jest zarazem pragnieniem. „Nasienie świętej figi” to dzieło, w którym przez wiele, bardzo wiele minut mężczyzna i głowa rodzina pędzi w przepaść, stopniowo rozpada się on i jego świat. To dzieło, które chciałoby nam zakomunikować, że to koniec.

„Nasienie świętej figi”

Koniec jednak nie nadchodzi. Nie poza salą kinową. Irański film tworzy świat marzeń, gdzie nadrzędnym marzeniem jest normalność, ale takiego świata w Iranie nie ma. Iman jako głowa niesfornej rodziny i zarazem przedstawiciel systemu tłumiącego niesfornych obywateli powiada: „pozbędziemy się ich wszystkich”. Tu jego słowa brzmią żałośnie i desperacko, ale obawiam się, że w rzeczywistości to one są górą. Iran wciąż się nie zmienia. Czy kobiety go odmienią? Czy to naprawdę nieuchronne? Nie byłbym wcale takie pewien. Przyjrzyjmy się chociażby tym scenom aresztowań i bicia protestujących (Mohammad Rasoulof nie wahał się pokazać prawdziwe nagrania z Teheranu) – czy Państwo widzą, ile kobiet bierze w nich udział? Nie tylko po stronie protestów, także tej bijącej.

Wartością „Nasienia świętej figi” jest pokazanie zgnilizny przeżerającej w zasadzie wszystko, po kość. Tą kością jest nawet życie rodzinne, takie na pozór stateczne, spokojnie i miłe. To film pokazujący, jak głęboko sięgają uwikłania, kajdany, ograniczenia i to, co potem widzimy na ulicy. Jak trudno rozbić stary układ o takich korzeniach, ale także jak blisko jesteśmy paranoi. Jej duch unosi się nad wszystkim, co robią bohaterowie, zwłaszcza bohater męski.

„Nasienie świętej figi”

Jest tu wiele bardzo znamiennych scen, chociażby ta z przesłuchaniem i podawaniem sobie kartek. Albo ta z gonitwą wśród ruin, wreszcie ta ostatnia. Mówimy o świecie urządzonym absurdalnie, opartym na tak wielkim strachu i podejrzliwości, w którym ubeckie metody śledcze znajdują zastosowanie w każdej sytuacji, a strzec się trzeba sąsiadów, przyjaciół, męża. Nigdzie nie jest bezpiecznie. Taki świat nie może się przecież utrzymać, logicznie zakłada „Nasienie świętej figi”. Musi upaść.

Dramat polega na tym, że właśnie niekoniecznie.

Radosław Nawrot

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Privacy Settings
We use cookies to enhance your experience while using our website. If you are using our Services via a browser you can restrict, block or remove cookies through your web browser settings. We also use content and scripts from third parties that may use tracking technologies. You can selectively provide your consent below to allow such third party embeds. For complete information about the cookies we use, data we collect and how we process them, please check our Privacy Policy
Youtube
Consent to display content from - Youtube
Vimeo
Consent to display content from - Vimeo
Google Maps
Consent to display content from - Google
Spotify
Consent to display content from - Spotify
Sound Cloud
Consent to display content from - Sound