NAPISZ DO MNIE!
Kino

„Naga broń” czyli brakuje tylko Enrico Palazzo

Cokolwiek bym nie napisał o „Nagiej broni”, to i tak nie przebiję faktu, że film ten doprowadził się do zejścia się Liama Neesona i Pameli Anderson. I to naprawdę nie wygląda na związek typu socialmediowego, ale coś znacznie sensowniejszego. Czym przebić tak wspaniałą wiadomość? Chyba tym, że twórcy nowej „Nagiej broni” dokonali czegoś, co jest niemożliwe. Ten film jest zaskakująco zabawny i godnie następuje po legendarnej serii.

„Naga broń”

reżyseria: Akiva Schaffer
scenariusz: Dan Gregor, Doug Mand
w rolach głównych: Liam Neeson, Pamela Anderson, Danny Huston, CCH Pounder, Paul Walter Hauser, Liza Koshy


Nie sądzę, aby stwierdzenie „legendarna seria” była na wyrost. Trzy „Nagie bronie” z przełomu lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych z Leslie Nielsenem w roli detektywa Franka Drebina to jedno z najwspanialszych dzieł braci Zuckerów i Jima Abrahamsa. Mit, fundament, dostarczyciel tekstów i metafor na każdą okazję. Każdy ma swoje ulubione, ja też. Jak się z czymś takim w ogóle próbować mierzyć? To jak wpuścić Franka Drebina na raut na cześć brytyjskiej królowej. Katastrofa murowana.

„Naga broń”

Tak nawiasem mówiąc, tekst „Leżysz na królowej, a ona obejmuje cię nogami i to ma być news! Prasa schodzi na psy” jest jednym z moich ukochanych. Takich ukochanych mógłbym wymieniać bez końca, scena po scenie (a mamy do dyspozycji trzy filmy pełne takich gagów). Nie zrobię tego, ale przypomnieć sobie te sceny wypada, jako że nowa „Naga broń” z Liamem Neesonem na nich bazuje. Nie tylko dlatego, że idzie tym samym tropem, schematem i operuje podobnym humorem, ale także dlatego, że wprost nawiązuje do dawnych części sprzed 30 lat.

Mamy tu mrugnięcia okiem i fleszowe nawiązania – ja wyłowiłem tylko część z nich np. wypchanego bobra (kto oglądał stare „Nagie bronie”, wie w czym rzecz), a resztę pewnie znajdę przy kolejnym obejrzeniu. Mamy jednak także nawiązania zupełnie już bezpośrednie, gdyż Liam Neeson gra detektywa, który nie jest nową wersją tamtego Franka Drebina, ale – to mogę zdradzić bez konsekwencji – jego synem.

To jest zmyślny zabieg, gdyż twórcy tej odsłony odsuwają od siebie zarzut tworzenia mniej czy bardziej udanej kopii, a zyskują walor kontynuacji. Sztafety, w której niedaleko pada jabłko od jabłoni. Nawiasem mówiąc, nawet ta kwestia została ograna w sposób godny podziwu – scena z galerią portretów jest świetna i w starym stylu.

„Naga broń”

„Naga broń” czyli nowy powiew starego stylu

Stary styl to chyba określenie kluczowe w kontekście „Nagiej broni”. Od początku bazowała ona na tego rodzaju humorze wyrosłym na parodii napuszonego i monumentalnego kina lat siedemdziesiątych, także kina policyjnego. Odkąd bracia Zuckerowie i Jim Abrahams powołali Franka Drebina w serialu „Police Squad!” w 1982 roku (serial zrobił klapę), wykuli w tym ogniu wiele kapitalnych wręcz dzieł. Parodiowali serię „Port lotniczy” w „Czy leci z nami pilot?” i „Spokojnie, to tylko awaria”, gdzie Leslie Nielsen tylko nieco się zaznaczył. Przecież on sam zaczynał w filmach, które potem parodiował – w „Zakazanej planecie”, „Tragedii Posejdona”, w westernach.

Pamiętamy to? Że nic nie zapowiadało, iż w tym Kanadyjczyku tkwi tak wielki talent komediowy? O Liamie Neesonie też niewielu by tak powiedziało (w „To właśnie miłość” miał chociażby rolę dość poważną). Po czym przychodzi „Naga broń” i okazuje się, że ma niemały. W roli zabawnego pseudotwardziela jest równie skuteczny jak Leslie Nielsen.

Co nasuwa mi refleksję, że może w gruncie rzeczy każdy ma w sobie taki talent?

„Naga broń” czyli Pamela Anderson jest wreszcie wolna

Nowa „Naga broń” idzie po tropach poprzedniczek tym samym krokiem. Jednym z dowodów jest wspomniana Pamela Anderson, która jest do Liama Neesona… zadziwiająco podobna. Mniej więcej tak jak Priscilla Presley była podobna do Leslie Nielsena. Też wpisana w absurdalny układ gagów, nieco nieporadna, acz pociągająca i partnerująca tak, jak partnerować należy w skeczu. Wreszcie – łamiąca obowiązujące schematy i wypisująca się z nałożonych na nią dotychczasowych ról.

„Naga broń”

To dlatego tak świetną wiadomością jest ten postfilmowy związek Pameli Anderson i Liama Neesona. Bo przecież to aktorka o określonych, łatwych skojarzeniach. Seks, biust, strój kąpielowy, blond. I z tego schematu dojrzała już Pamela Andersona chciała się wypisać, ale długo nie dawano jej szansy, nie proponowano odpowiednich ról. Wreszcie przyszła „Naga broń” (wcześniej „The Last Showgirl”). Twierdzę, że ta komedia dla Pameli Anderson a la dawna Priscilla Presley, bez makijażu, za to z klasą jest rodzajem wyzwolenia. Prawdziwa wolność sceniczna.

Razem to wszystko jest tak cholernie spójne, że aż strach. Spójne i zabawne, gdyż w wypadku „Nagiej broni” kroczenie po odciśniętych śladach nie oznacza odcinania kuponów i bezsensownego kopiowania. To twórcze naśladownictwo, które zarazem mruga okiem i nawiązuje, licząc na naszą dobrą pamięć (niepotrzebnie: każdy ogarnięty człowiek oglądał „Nagą broń” wiele razy), jak i dodaje nową jakość, nowe gagi i nowy humor.

„Naga broń” czyli udało się coś, co udać się nie mogło

Jest zabawnie. Nigdy bym nie przypuszczał, gdyż zakładałem, że porwanie się na „Nagą broń” jest jednym z najgłupszych zamachów, na jakie można się zdobyć. Po latach mierzyć się z ideałem – absurd! Tym większe jest moje zadowolenie, że się da i że to ma sens. Że idziemy do przodu i Frank Drebin nie umarł wraz z Leslie Nielsenem. Nie jest zwykłą, badziewną podróbą, co jej groziło. Nie jest próbą zrobienia czegoś zabawnego na siłę, co też jej groziło. Ma to, czego szukają fani „Nagiej broni”, ale dodaje też wiele nowego.

„Naga broń”

Liam Neeson i Pamela Anderson – jakże to los płata nam niezwykłe figle. Jakże w swej przebiegłości skojarzył tę parę na ekranie i w życiu, czyniąc jedno i drugie zabawniejszym. Odkrycie tych dwojga dla komedii, odkurzenie i odnowienie „Nagiej broni” jest dla mnie jednym z wydarzeń filmowych roku i jednym z najważniejszych filmów, jakie w 2025 roku obejrzymy. Tak, nie jest to arcydzieło sztuki ani wysumblimowane kino, ale mam wrażenie że na co dzień nie doceniamy takich filmów jak „Naga broń”. Tego, jaką rolę odgrywają potem w życiu każdego, kto je obejrzał i przyjął. Gagi, cytaty, skojarzenia, porozumiewanie się za pomocą zdań i scen z tego filmu – to wszystko sprawia, że mamy do czynienia z jedną z kluczowych pozycji naszej popkultury. I już z tego powodu warto, by trwała i bawiła dalej.

Radosław Nawrot

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Privacy Settings
We use cookies to enhance your experience while using our website. If you are using our Services via a browser you can restrict, block or remove cookies through your web browser settings. We also use content and scripts from third parties that may use tracking technologies. You can selectively provide your consent below to allow such third party embeds. For complete information about the cookies we use, data we collect and how we process them, please check our Privacy Policy
Youtube
Consent to display content from - Youtube
Vimeo
Consent to display content from - Vimeo
Google Maps
Consent to display content from - Google
Spotify
Consent to display content from - Spotify
Sound Cloud
Consent to display content from - Sound