NAPISZ DO MNIE!
Kino

„Kleks i wynalazek Filipa Golarza” czyli świt żywych trupów

W chwili, gdy Golarz Filip mówi: „po co nam wyobraźnia, skoro mamy karty pamięci”, ktoś spośród widowni scrolluje na telefonie, bijąc reszcie oglądających światłem po oczach i nie widzi w tym problemu. Kiedy Filip dodaje: „po co nam bajki, skoro są aplikacje”, do telefonów zaglądają inni. Dwie godziny to za wiele, aby wytrzymać bez trawiącego mózg uzależnienia. O tym także jest „Kleks i wynalazek Filipa Golarza”. O scrollowaniu życia i o ryzyku niesionym przez nowe technologie.

„Kleks i wynalazek Golarza Filipa”
reżyseria: Maciej Kawulski

scenariusz: Krzysztof Gureczny, Agnieszka Kruk
w rolach głównych: Tomasz Kot, Janusz Chabior, Antonina Litwiniak, Konrad Repiński, Agnieszka Grochowska, Sebastian Stankiewicz, Piotr Fronczewski, Katarzyna Nosowska, Monika Brodka, Małgorzata Ostrowska, Katarzyna Figura, Agata Wątróbska


Ludzie korzystają w kinie z telefonu, bo przecież „komu to szkodzi”. Przestają mieć jakieś skrupuły, jakby telefon nie był już ich przedłużeniem, ale odwrotnie – oni byli przedłużeniem telefonu. Nie zważają na to, jak bardzo demontuje to innym odbiór filmu w kinie, jak przeszkadza. Zapominają że nie są sami i nie są pępkiem świata. Nie liczą się z resztą świata. Gorsze jest jednak to, że korzystają z telefonu, bo dwie godziny to już za długo, aby wytrzymać bez sięgania po niego. To tak głębokie uzależnienie mózgu, iż proceder sięgania po telefon w kinie – kiedyś dowód na krańcowy brak wychowania – dzisiaj staje się powszechny. Nowy Kleks traktuje także o tym. O zamianie ludzi w żywe trupy wpatrujące się w telefon, scrollujące życie.

„Kleks i wynalazek Filipa Golarza”

Już Krzysztof Gradowski, który realizował poprzednie filmy o Ambrożym Kleksie w latach osiemdziesiątych, romansował z nowoczesnymi technologiami i świecie zmieniającym się pod względem elektronicznym. Jego Golarz Filip też konstruował androidy, też próbował za ich pomocą zniszczyć akademię jako ostatnią ostoję dziecięcej i w ogóle ludzkiej wyobraźni, jako enklawę bajek. Potem mieliśmy też Wielkiego Elektronika, wreszcie wyprawy w kosmos w coraz mniej strawnych częściach przygód Kleksa.

Druga część opowieści Macieja Kawulskiego także jest słabsza niż poprzednia, co jednak nie znaczy, że nie jest interesująca. Co więcej, także mocno traktuje o rozwoju technologii cyfrowej, sztucznej inteligencji i przyszłych możliwych mielizn z tym związanych, ale także o mieliznach już obecnych.

O ile bowiem „Akademia Pana Kleksa” sprzed roku opowiadała nam raczej o olbrzymich możliwościach wyobraźni i o jej znaczeniu w życiu dziecka, co potem na ogromne przełożenia na życie dorosłego, o tyle „Kleks i wynalazek Golarza Filipa” jest już raczej opowieścią o ograniczeniach tej wyobraźni. Więcej, o niebezpieczeństwach wynikających z tych ograniczeń.

„Kleks i wynalazek Filipa Golarza” czyli użyj wyobraźni

„Użyj wyobraźni” to postulat obowiązujący w Akademii Pana Kleksa także w tych sytuacjach, gdy wyobraźnia zawodzi, gdy jest alternatywą fałszywą i gdy twierdzenie, że „wszystko jest możliwe” okazuje się życiowo głęboką nieprawdą. Już w tych sytuacjach, gdy dziecko zderza się ze ścianą, której wyobraźnia nie przebije. Bo Akademia Pana Kleksa nie jest bajką rozumianą jako „żyli długo i szczęśliwie”. To bajka także o nieszczęściu, zdradzie, złamanych sercach, nawet śmierci i wszystkich tych zdarzeniach, które czekają dziecko, gdy dorośnie. No ale też temu właśnie służyły dawne baśnie. Poza moralnym elementarzem zawierały też szereg porad, jak poradzić sobie z zagrożeniami i niebezpieczeństwami dorosłego życia.

„Kleks i wynalazek Filipa Golarza”

Ale „użyj wyobraźni” to także wytrych. Moneta z awersem i rewersem. Przecież Golarz Filip grany tu przez długowłosego Janusza Chabiora (znowu tolkienowskie odniesienia, jak w poprzedniej części – Filip wygląda niczym Saruman) właśnie tym hasłem się posługuje, aby zrealizować swój plan. Plan, o którym można by sądzić, że jest rodzajem zemsty, pragnieniem władzy czy jakąś formą psychicznego opętania. Nic podobnego. Golarz Filip jest osobą działającą nad wyraz racjonalnie. Wyśmiewa podejrzenia go o kierowanie się w decyzjach uczuciami, nawet takimi jak miłość, złamane serce czy żądza zemsty. On jest biznesmenem.

– To plan biznesowy – sam przyznaje.

Pieniądze, no tak, jak mogliśmy zapomnieć. My tu o uczuciach, emocjach, o wyobraźni, o nie wiadomo czym, po czym przychodzi Golarz Filip i ze swoim cynicznym uśmieszkiem mówi: „for money”. Cała reszta je tylko maskuje, ale to pieniądze są modus operandi.

„Kleks i wynalazek Filipa Golarza” czyli pokusa nowych technologii

Golarzowe „użyj wyobraźni” oznacza ni mniej, ni więcej tylko użyj jej, by zarobić. A najlepiej zarabia się, gdy ludzi uda się zauroczyć, zafascynować, przekonać, że wszystko czym się oszołomią jest w porządku, bo to nowe, postępowe, przyszłościowe i nie wsteczne. Że kiedyś ludzie też oponowali przeciw elektryczności, twierdząc że krowy przestaną przez to dawać mleko – i co? „Użyj wyobraźni” w wypadku Filipa znaczy tyle, co nie wątpliwości i nie miej zahamowań. Zmieniaj, wszystko zmieniaj. Sprawiaj, że to co dawne stanie się nieatrakcyjne. Do wyrzucenia jak chore sprzęty. Gorzej nawet – przestanie istnieć, nadpisane.

„Kleks i wynalazek Filipa Golarza”

Golarz Filip jest niczym innym jak rozwojem technologicznym bez kontroli. Rozwojem generującym ogromne pieniądze, bo one są wynikiem masowości i globalności. Filip jest człowiekiem czasów globalnych, w których wszyscy robią to samo, a kto nie robi tego co inni, jest passe. Jest dziwakiem. Chociażby ktoś, kto czyta dziecku, opowiada mu bajki i poświęca czas innym zamiast scrollować.

Jest tu taka scena, w której Ambroży Kleks wraca do pogrążonej w chaosie i zagrożonej nicością akademii i mówi: „To moja wina. Nie poświęciłem wam tyle czasu, ile powinienem”. Mówi to jak rodzic, który orientuje się, że jego dziecko wymknęło mu się z rąk i znajduje się już w innym świecie. Wirtualnym. Wpadło, uzależniło się, z tej studni nie ma już wyjścia.

Niegdyś świat wirtualny, do którego uciekały dzieci zawsze, był wytworem ich wyobraźni. Teraz jest wytworem cudzej. On naprawdę istnieje, jest niemal namacalny. Zaprasza wszystkie dzieci świata, zmieniając je w zombie. W ludzi, którzy już nie oderwą się od tego świata i telefonu, będą go scrollować nawet w kinie. Kompulsywnie, nałogowo, prawdopodobnie – można zaryzykować taką tezę – przelewając czas przez palce w konsumpcji czegoś, co stanowi jedynie papkę.

„Kleks i wynalazek Filipa Golarza”

„Kleks i wynalazek Filipa Golarza” czyli świat sprzed dekady nagle znika

Przyznam, że chociaż byłem przekonany, iż kolejna część przygód Pana Kleksa pójdzie właśnie w tę stronę, to jednak nie myślałem, że aż tak brutalnie i w aż tak ostentacyjnym stopniu. I że będzie to film wykładający tezy aż tak bardzo wprost. No ale może właśnie dzisiaj się nie da. Żywe trupy nie czytają metafor, nie rozumieją analogii, przerwany został łańcuch przyczynowo-skutkowy, w myśl którego kolejna twórczość jest pochodną poprzednich. A aby rozumieć świat i konsumować kulturę, trzeba być częścią łańcucha, bez którego nie ma rozumienia, a zastępuje go kult ignorancji. Dzisiaj mamy świat, w którym rzeczywistość sprzed kilkunastu lat w wyobrażeniu młodych zombie znika, jakby nigdy nie istniała. On działa już inaczej. Jest mniej subtelny i mniej mądry, a na pewno mniej sztafetowy.

„Kleks i wynalazek Filipa Golarza” to kawa na ławę, a przecież dzisiaj panuje kult kawy na ławę jako cnoty. Tu nie ma ogródek, tu wielki twórca nowoczesnych rozwiązań powiada, że chodzi mu o to, aby dzieci zrosły się z jego aplikacją. Aplikacja ma im zastąpić wszystko. Ma być wszystkim, zajmując mózg, wyobraźnię i własną wolę. To aplikacja stworzona na bazie wyobraźni, jako jej zachwycające i skrajne możliwości. Wyobraźnia bowiem jest zdolna do wszystkiego, także potrafi produkować toksyny, narkotyki.

„Kleks i wynalazek Filipa Golarza” czyli trolle wrzucają książki na stos

Jest w tym Kleksie marzenie o świecie, w którym nie wymiera to, co cenne, a sztuczna inteligencja jest bardziej inteligencją niż sztuczną. Znamienna jest krótka i niema rola Moniki Brodki, która jest jedynie algorytmem, ale algorytmem roniącym łzę. Z emocjami.

Mocna, nadzwyczaj wręcz mocna jest scena palenia książek. Jako żywo kojarzy się przecież z nazizmem, ale nie tylko – także totalitaryzmem wszelkim, bo przecież indeksy ksiąg zakazanych tworzy się od setek lat, książki zawsze znikały z list jako niewłaściwe. Dla mnie ta scena ma jednak większy wymiar. Palące książki czarne charaktery niszczą nie fizyczne przedmioty, ale idee, przedstawione światy i fabuły. Niszczą  naturalne schronienie człowieka przed niesprawiedliwością, gwałtem, niewiedzą i niegodziwością, jaką zawsze były książki. Niszczą stary świat, w którym zdobycie wiedzy to pewien wysiłek, procentujący potem dobrą kondycją. Intelektualną.

„Kleks i wynalazek Filipa Golarza”

Zwróćmy zresztą uwagę na to, kto owe książki pali i kto w tym procederze pomaga. Pojawienie się tu trolla, o którym bohaterowie mówią, że myśleli, iż jest do nich podobny, to dość czytelny symbol dezinformacji, która wobec braku książek ma pełne pole do popisu. W internecie szerzy się bez porównania łatwiej i szybciej niż na książkowych kartach.

To scena, która musi podziałać na każdego widza, który akurat nie korzysta wtedy z telefonu. Scena pokazująca, że książki na stosach palimy cały czas. Te ogniska nie przestają płonąć. Co więcej, spalenie książek jako ograniczenie zdobytej wiedzy to warunek zdobycia władzy nad tymi, którzy w cieple tych ognisk się grzeją.

„Kleks i wynalazek Filipa Golarza” czyli Claudio Collodi o sztucznej inteligencji

W tym Kleksie jest tęsknota za prawdziwa relacją międzyludzką, w której „opowiem ci bajkę” to zaproszenie do jej zawiązania. Od „opowiem ci bajkę” zaczyna się przecież budowa więzi między rodzicem a dzieckiem, człowiekiem a człowiekiem. Od „opowiem ci bajkę” zaczyna się relacja między pisarzem a czytelnikiem, twórcą filmu a widzem. To tęsknota za relacją prawdziwą, nawet jeśli miałaby być trudna i bolesna. Gdy Albert – współczesny, elektroniczny Pinokio – wyrzuca z siebie pretensje o to, że ma teraz emocje, że czuje i na co mu to wszystko, co się z nim w związku z tym dzieje, to nawet nie wie, że dzięki temu stał się prawdziwy. Dzięki temu, co się z nim w związku z emocjami dzieje.

„Kleks i wynalazek Filipa Golarza”

Nawet nie wie, że piszący „Pinokia” Claudio Collodi opowiadał o sztucznej inteligencji w XIX-wiecznym Włoszech, nie wiedząc że ta powstanie za sto kilkadziesiąt lat. A to jedynie potwierdzeniem łańcucha przyczynowo-skutkowego w kulturze, kręgu zależności pojęciowych, który teraz został przerwany.

Wróżka z „Pinokia” – w tej unikalnej roli świetna Katarzyna Nosowska – powiada przecież, że każde życzenia ma swoje konsekwencje, każde działanie oznacza odpowiedzialność. Powiada, że może uczynić z kogoś prawdziwego chłopca, ale nie ona bierze za to odpowiedzialność. Co to znaczy? O czym mowa? O wychowaniu i o tym, co na nie wpływa. O rodzicach, przyjaciołach i ludziach wokół, którzy biorą odpowiedzialność za takie wychowanie. Nie tylko czary, magia i technologie.

Katarzyna Nosowska, Monika Brodka to nie wszystkie osoby wprowadzone tu na drugi plan. Odnajdziemy też Małgorzatę Ostrowską, która z Panem Kleksem kojarzy się nierozerwalnie przez królowa Abę i „Meluzynę”. Odnajdziemy ją wśród uroczych trzech wiedźm, które twierdzą z całą stanowczością, że niszczenie analogowego świata to także niszczenie ich samych. Może zatem wirtualność nie jest taka dobra.

„Kleks i wynalazek Filipa Golarza” czyli pora wezwać wilki

Pewnym rozczarowaniem, a raczej niespełnioną nadzieją są dla mnie wilki. Pamiętacie Państwo, jak w poprzedniej części wilczy książę Vincent wręcza Adzie kamień, którego ściśnięcie pozwoli wezwać go na pomoc – to negatyw, odwrócenie sytuacji z oryginalnej „Akademii Pana Kleksa”, co stanowi zarazem odwrócenie roli wilków. Dotąd były one czarnymi charakterami, także u Jana Brzechwy są metaforą zniszczenia i łupieżczego najazdu (pamiętajmy, że Jan Brzechwa pisał „Akademię Pana Kleksa” w czasach II wojny światowej, zatem ten marsz wilków jest ewidentnym nawiązaniem do inwazji wojennej). W pierwszej „Akademii” ich rola się zmieniła, a wezwanie ich tutaj poczytywałem za okazję do tego, by wilk zaczął funkcjonować w naszym świecie inaczej także jako metafora. No ale twórcy „Kleksa i wynalazku Filipa Golarza” ten wątek zaniedbali. Wilki przybywają, ale nic z tego nie wynika. Scenariusz tej części historii nie dowiózł.

„Kleks i wynalazek Filipa Golarza”

Ku mojemu zaskoczeniu pewnym rozczarowaniem jest też sam Janusz Chabior, aktor idealnie nadający się do takich demonicznych, cynicznych ról. A jednak tutaj chyba zbyt mocno przyjął deklaratywny styl rodem z filmów Petera Jacksona i zagrał niczym we „Władcy Pierścieni”. Jakby kij połknął.

Dawna „Akademia Pana Kleksa” z 1983 roku była początkiem historii o wpływie technologii na nasze życie, na życie dzieci i dorosłych. Zapowiadała wypieranie analogowej rzeczywistości, w której dzieci poznawały świat i przygotowywały się do dorosłego życia przez bajki, zawierające w zasadzie gotowe instrukcje ubrane w świat fantasy. Zapowiadała zmiany w świecie. Te nowe filmy o Kleksie mówią nam już o sytuacji, w której się to dzieje. O rozmachu wyobraźni i ograniczeniach wyobraźni.

Na tym tle bardziej zrozumiały staje się dla mnie sam Ambroży Kleks, który w wydaniu Tomasza Kota jest postacią znacznie bardziej komiczną niż w wersji Piotra Fronczewskiego z 1983 roku, ale przede wszystkim znacznie bardziej bezradną. Jego bezradność z pierwszej części „Akademii Pana Kleksa” ma przełożenie na część drugą. Bezradny, przytłoczony, chwilami zagubiony, nie jest Kleksem rozumianym jako mentor, nauczyciel, wręcz czarodziej. Myślę, że to bardziej rodzic, który widzi co się dzieje z dziećmi i nie zawsze może coś z tym zrobić. Wydaje się im anachroniczny, ale to on stanowi dla nich opokę i przystań. O ile one same nie będą chciały.

Radosław Nawrot

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Privacy Settings
We use cookies to enhance your experience while using our website. If you are using our Services via a browser you can restrict, block or remove cookies through your web browser settings. We also use content and scripts from third parties that may use tracking technologies. You can selectively provide your consent below to allow such third party embeds. For complete information about the cookies we use, data we collect and how we process them, please check our Privacy Policy
Youtube
Consent to display content from - Youtube
Vimeo
Consent to display content from - Vimeo
Google Maps
Consent to display content from - Google
Spotify
Consent to display content from - Spotify
Sound Cloud
Consent to display content from - Sound