NAPISZ DO MNIE!
Kino

„Zaułek koszmarów” czyli nigdy nie wywołuj duchów

Dla tej fabuły według książki Williama Greshama mistrz Guillermo del Toro zrezygnował z wprowadzenia do swego świata fantazji poczwar i potworów, rysowanych jego charakterystyczną kreską à la Zdzislaw Beksiński. W zamian postawił na ludzkie potwory.

„Zaułek koszmarów” (Nightmare Alley)

reżyseria: Guillermo del Toro
scenariusz: Kim Morgan, Guillermo del Toro
w rolach głównych: Bradley Cooper, Rooney Mara, Cate Blanchett, Willem Dafoe, Toni Collette, Richard Jenkins, David Strathairn, Ron Perlman


Utrzymana w klimatach „Króla rozrywki” opowieść, przeniesiona po raz pierwszy na ekran już w 1947 roku, to rzecz o amerykańskim śnie w czasach wielkiego kryzysu, który wszystko zmienił. Zwłaszcza ludzi w tych, co za ćwierć dolara najmą się do każdej pracy. Do każdego draństwa.

Zaułek koszmarów”

W zasadzie cyrk idealnie się do tego nadaje. Jest kapitalną metaforą życiową, w której przedstawienie oparta na trickach i bladze, przenika też głęboko ludzką psychikę i zwyczaje, aby w owym oszustwie stać się bardziej perfekcyjnie. Niezwykłe jest to, jak wiele bohaterowie „Zaułka koszmarów” potrafią wywnioskować jedynie na podstawie obserwacji i spostrzegawczości. Niezwykłe jest to, jak ludzie chcą wierzyć w przedstawienia.

– Ty nie nabierasz ludzi. Oni nabierają się sami – słyszymy w tym filmie, gdzie wszystko jest mistyfikacją, ale mistyfikacją bardzo na serio. Ona pozwala bowiem przetrwać. Kameleonowe przystosowanie, naginanie rzeczywistości, wreszcie zaciśnięcie zębów, by znieść ból i wycisnąć z życia tyle, ile się da – to cechy tych, którzy w latach po Wielkim Kryzysie chcą związać koniec z końcem. Cyrk jest ich przystanią, koczowniczym i tymczasowym światem, w którym żyje się z dnia na dzień, od występu do występu i od naciągnięcia kogoś do naciągnięcia.

„Zaułek koszmarów” czyli historia z koszmarnych czasów

Historia zaczyna się w 1939 roku, a rozwija w 1941 roku, gdy Stany Zjednoczone zostają wciągnięte do wojny. W zasadzie jednak ona ma tu znaczenie tylko kontekstowe. Rzeczywistość, w jakiej poznajemy bohaterów i w jakiej oni żyją jest niezwykle hermetyczna.

„Zaułek koszmarów”

Bezrobotny cwaniak (w tej roli Bradley Cooper) dołącza do cyrkowej trupy, w której lunaparku znajdzie się wszystko – od baby z brodą po mentalistów. Wchodzi w świat sztuczek i ich wyjaśnień, w świat niezwykłego mistrzostwa obserwacji, przyswajania i przetrawiania informacji oraz wykorzystywania ich.

W biednym taplającym się w błocie cyrku obowiązują przecież te same zasady, co na salonach. Metanol czy szampan – te światy nie są od siebie aż tak odległe, różnią się jedynie skalą. Blagier pozostaje blagierem i tu, i tu, a człowiek wołający „nie jestem taki” trafia do klatki jako świr (w oryginale – geek).

„Zaułek koszmarów” czyli nowe potwory, nowe labirynty

W „Zaułku koszmarów” Guillermo del Toro porzucił labirynty Fauna, świat potworów i maszkar, których kreska była niemal jak jego linie papilarne – meksykańskiego twórcę najłatwiej było poznać po jego monstrach, od „Blade – wiecznego łowcy”, „Hellboya”, „Labiryntu Fauna” aż po „Pacific Rim”. Nikt takich nie tworzył. Guillermo del Toro był tu niemal jak Zdzisław Beksiński, jak malarz kreujący na ekranie świat unikalnych, ikonicznych zjaw.

„Zaułek koszmarów”

Tutaj Meksykanin postawił na labirynty ludzkiego umysłu i zakamarki, w których czają się tam demony. Wystarczy im tylko nieco strawy, takiej jak lęk, wyrzuty sumienia, tęsknota rozumiana jako rodzaj obłędu, chciwość.

Ta opowieść też ma swoją skalę, która zwiększa się niczym w „Iluzjoniście”. – Nie wywołuj duchów – mówią samozwańczy mentaliści, którzy więcej są w stanie wyczytać z tego, jak człowiek wygląda, mówi, zachowuje się i w co jest ubrany niż z zaświatów. Ich wpływ na ludzi jest ogromny, może prowadzić do bardzo zgubnych konsekwencji, do tragedii. Nie wywołuj duchów, czyli nie przesadź ze skalą. Znaj umiar i nigdy nie wierz we własne kłamstwa. Najłatwiej oszukuje się samego siebie, ale najtrudniej takie łgarstwa odkręcić.

„Zaułek koszmarów” czyli musi wypalić strzelba Czechowa

„Zaułek koszmarów” jako opowieść o życiu i radzeniu sobie w czasach wszelkich kryzysów ma swoją skalę, zwroty i morał. Ma jednak także swoją strzelbę Czechowa, która musi wypalić w kolejnym akcie, skoro w tym się pojawia. W przeciwnym razie nie zostałaby tu umieszczona.

„Zaułek koszmarów”

U Guillermo del Toro tych strzelb Czechowa wisi co niemiara i to bardzo na widoku, co w sporej mierze odbiera przyjemność zagłębiania się w przejrzystej historii. Przyznam, że wcześniej Meksykanin potrafił bardziej zaskakiwać, aczkolwiek gdy przypominam sobie jego filmy, to stwierdzam, że z tymi strzelbami zawsze miał problem.

Boli też tyle niewykorzystanego potencjału tego filmu, który ma wręcz nadzwyczajną obsadę. Tak nadzwyczajną, że aktorzy tacy jak Ron Perlman – przyjaciel, doradca del Toro i zarazem chyba człowiek stojący za tą ekranizacją – muszą zejść w cień. Ron Perlman niemal zawsze atakował z drugiego planu, ale tutaj jego niewykorzystanie jest szczególnie widoczne.

„Zaułek koszmarów” czyli za mało Toni Collette

Jeszcze bardziej doskwiera ono w wypadku jednej z największych pereł tego filmu – Toni Collette. To proste – jeżeli ma się ją w filmie, to należy na nią postawić, bo Toni Collette ma ten naturalny dar wynoszenia filmów z jej udziałem na inny poziom.

W „Zaułku koszmarów” australijska aktorka początkowo wydaje się być tą bohaterką, wokół której film będzie orbitował, co wydaje się zrozumiałe. Potem jednak nagle znika. Guillermo del Toro mozolnie tworzy klimatyczny świat dawnego cyrku, po czym zupełnie go porzuca. Grzebie to, co udało mu się zbudować.

„Zaułek koszmarów”

Stawia raczej na femme fatale, w którą wciela się Cate Blanchett – aktorka o zupełnie innym rodzaju charyzmy niż Toni Colllette. Psychoanalityczka o ogromnej wiedzy i zdolnościach analitycznych od początku wydaje się postacią niezwykle niebezpieczną. Nie warto spuszczać jej z oka. Jest bohaterką niezwykle ważną, która uwypukla kwestie łatwości manipulowania ludźmi, o ile tylko zna się ich lęki, bolączki i tęsknoty.

William Gresham napisał „Zaułek koszmarów” pod wpływem spotkania z były pracownikiem jarmarcznej trupy, alkoholikiem i człowiekiem, który spadł ze społecznej drabiny, na którą wspinał się po trupach. „Zakończył karierę” – brzmiał napis na kartce, którą miał w kieszeni w chwili śmierci. Bo „Zaułek koszmarów” jest też historią upadku. On jest tu naprawdę.

Moja ocena: 4/6

Radosław Nawrot

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Privacy Settings
We use cookies to enhance your experience while using our website. If you are using our Services via a browser you can restrict, block or remove cookies through your web browser settings. We also use content and scripts from third parties that may use tracking technologies. You can selectively provide your consent below to allow such third party embeds. For complete information about the cookies we use, data we collect and how we process them, please check our Privacy Policy
Youtube
Consent to display content from - Youtube
Vimeo
Consent to display content from - Vimeo
Google Maps
Consent to display content from - Google
Spotify
Consent to display content from - Spotify
Sound Cloud
Consent to display content from - Sound