Doceniam przesłanie, nie tylko to przyrodnicze. Przymykam oczy na zwierzęce bujdy i niedociągnięcia, w większości podyktowane problemami logistycznymi. Myślę jednak, że Simona Kossak zasługuje na ciekawszy film. Także jako ta „niezdolna z Kossaków”, która ciężar nazwiska strząsała z siebie wielce oryginalnie wśród liści i igliwia.
Protestował Związek Podhalan, pieklił się Zbigniew Ziobro, a twórcy filmu mieli problem, by pod Tatrami wypożyczyć bryczkę, zatrudnić statystów. To pokazało, jak bardzo niedojrzali jesteśmy w stosunku do sztuki i historii. Film jednak powstał i sam sobą zaświadcza, jak idiotyczne były te protesty, jak dziecinne i jak wystawiające zaświadczenie o głęboko zakorzenionej dulszczyźnie.
Jest w tym Netflixowym zamachnięciu się na legendę pomysł, bez którego zamach nie miałby przecież sensu. Jakież uzasadnienie miałoby nakręcenie czegoś ponownie, tak samo? Ten pomysł to Pan Samochodzik jakiego dotąd nie znamy, w wariacyjnej wersji. Niestety, tak to jest gdy silnik pod maską za słaby – całkiem dobry pomysł nie odpalił.
We use cookies to enhance your experience while using our website. If you are using our Services via a browser you can restrict, block or remove cookies through your web browser settings. We also use content and scripts from third parties that may use tracking technologies. You can selectively provide your consent below to allow such third party embeds. For complete information about the cookies we use, data we collect and how we process them, please check our Privacy Policy