NAPISZ DO MNIE!
Kino

„Kos” czyli partyjka pokera z nowym szeryfem

Góra Kościuszki w Australii, portret w kabinie kapitana Nemo u Julesa Verne’a w „20 tysiącach mil podmorskiej żeglugi”, pomniki w Stanach Zjednoczonych, nawet australijskie piwo i piosenka Midnight Oil. Tadeusz Kościuszko to postać światowego formatu. I jako światowy szeryf z Ameryki, przybywa do rozebranej Polski. Rozebranej nieuchronnie.

„Kos”

reżyseria: Paweł Maślona
scenariusz: Michał A. Zieliński
w rolach głównych: Jacek Braciak, Agnieszka Grochowska, Bartosz Bielenia, Jason Mitchell, Robert Więckiewicz, Łukasz Simlat, Piotr Pacek


Mamy do czynienia z bohaterem, którego Paweł Edmund Strzelecki umieścił w Koronie Ziemi, Amerykanie poważają nad życie, a Polacy uważają za symbol niepodległościowych dążeń. Zatem w zasadzie należałoby wstać i z ręką na sercu odśpiewać hymn. Paweł Maślona tego nie robi. On nie kręci akademii ku czci, ale soczysty western z Tadeuszem Kościuszką jako szeryfem w tym morzu bezprawia.

„Kos”

I nawet nie kryje przy tym fascynacji Quentinem Tarantino. Czy da się go połączyć z historią o Tadeuszu Kościuszce – jednym z największych bohaterów narodowych, jakich mamy? Pewnie, że się da. „Kos” to historia jako żywo przypominająca „Nienawistną ósemkę”, w której dworek Pułkownikowej (świetna Agnieszka Grochowska) staje się Pasmanterią Minnie.

Oto przy stole i kartach zasiada niezwykłe spektrum bohaterów, który ten toczący się dotąd poza dworkiem film mają rozegrać właśnie tu i teraz. Pułkownikowa kluczy między nimi slalomem pełnym meandrów zachowań i reakcji, ściskając butelkę nalewki w jednej, gnata w drugiej ręce. Ten stół jest kluczowy.

„Kos” czyli oto jest upadek Rzeczpospolitej

Zasiądzie bowiem przy nim Tadeusz Kościuszko, bohater i banita, ścigany wybawca, który podąża do Polski, do Krakowa jako ostatnia nadzieja na wolność. Ten, co porwał się na niemożliwe – chce wzniecić powstanie i dokonać insurekcji z pomocą chłopów.

To przecież czysta abstrakcja. Jak to chłopów? Dotąd takimi sprawami zajmowała się szlachta. „Szabel nam nie zabraknie, szlachta na koń wsiędzie, Ja z synowcem na czele, i? – jakoś to będzie!”. Pordzewiałe, zniszczone pistolety, podkręcony wąs i zapał do bitki podszyty poczuciem wyższości, któremu nie uchybiłby i Wołodyjowski, i Kmicic, i największe polskie hetmany.

„Kos”

Szlachtę reprezentuje tu wielu bohaterów, ale na plan pierwszy wybija się Łukasz Simlat w jaskrawej, brawurowej roli Wąsowskiego – pogromcy niewolników, okrutnika i chama, bandyty w szlacheckim żupanie i prostaka, który całym swym ja uosabia upadek Rzeczpospolitej. Sposób, w jakim Łukasz Simlat zagrał tego szlachiurę jest doprawdy porażający, ale równie mocne wrażenie robi Michał Czarnecki jako Zieliński – szlachcic nie tak chamski i brutalny, ale równie upadły. Wszystko to razem sprawia wrażenie całkowicie beznadziejne.

„Kos” czyli niewola niejedno ma imię

Jacek Braciak w roli Kościuszki siedzi przy stole Pułkownikowej niemal jak zbieg, ukrywający się przed tak wieloma niebezpieczeństwami, że aż trudno uwierzyć, iż zdoła im ujść i jednak do insurekcji dojdzie. Wraca z Ameryki, gdzie wraz z kolonistami i ludźmi z poczuciem krzywdy dokonał zamachu na status quo. Obalił władzę nadana od lat, struktury społeczne i zwierzchnie, wziął udział w buncie kolonii i ludzi zniewolonych. Doprowadził do powstania Stanów Zjednoczonych.

Polska to jednak nie Ameryka. Tu mu tak łatwo nie pójdzie.

„Kos”

Wraca z tej Ameryki z adiutantem i przyjacielem. Wyzwolonym czarnoskórym niewolnikiem (w tej roli amerykański aktor Jason Mitchell;, znany z „Kong. Wyspa Czaszki” czy Straight Outta Compton”), który jest niewątpliwym nawiązaniem do postaci Agrippy Hulla – prawdziwego, czarnoskórego adiutanta Kościuszki z czasów wojny o niepodległość USA. Niewolnika, który miał być potomkiem afrykańskiego króla, wychowanego przez Mohikanów, który towarzyszył polskiemu jenerałowi wszędzie – i na polach bitew, i u Jeffersona.

Tenże amerykański niewolnik na koniu i w kapeluszu, u boku nowego szeryfa robi wrażenie na każdym. Jest klinem wbitym w szlachecką Polskę, która właśnie rozpada się na oczach wszystkich. Jest już po dwóch rozbiorach, a niebawem klęska insurekcji kościuszkowskiej i jej krwawy koniec łącznie z rzezią Woli dobije ją trzecim i zamknięciem niewoli.

Niewola – ona jest tu w zasadzie kluczowa, bowiem niejedno ma imię. Zobaczymy ją w formie incognito, w której podróżuje poszukiwany listem gończym Kościuszko, w formie buta nałożonego przez rosyjskich dragonów, którzy na gościńcach poczynają sobie niczym bandy gangsterskie. Zobaczymy ją wreszcie na pokrytych bliznami plecach, napuchłych od ciosów bata czy kija – czy to u niewolnika z Ameryki, czy niewolnika z Polski.

„Kos”

Agrippa Hull od Kościuszki dowiedział się, że między niewolnictwem amerykańskim a tym w Polsce nie ma wielkiej różnicy. Ta sama nieograniczona władza pana, te same blizny, ta sama bezradność. O pańszczyźnie w Polsce powiedziano i napisano chyba już wszystko, to w ostatnich czasach bodaj najmodniejszy temat wszelkich książek, opracowań i opowieści – zupełnie jakbyśmy nagle przejrzeli na oczy i odkryli nomen omen Amerykę, że pańszczyzna = niewolnictwo i że niewola miała też taki wymiar.

U Pawła Maślony nie rzecz w tym, by Amerykę odkrywać i zacząć nazywać rzeczy po imieniu, zatem słowo „pańszczyzna” wymienić na „niewolnictwo”, ale by zobaczyć realne i praktyczne tego skutki w przełożeniu na mentalność i wszelkie możliwe działania.

„Kos” czyli pańszczyzna nasza codzienna

Oto przy stole Pułkownikowej zasiada także szlachecki bękart Ignac (w tej roli Bartosz Bielenia), chłop pańszczyźniany, dla którego największym zagrożeniem nie jest to, że wpisano go w rolę niewolnika, ale że chce on i ma czelność tę rolę zmienić. Ściska tubę z testamentem, który ma stanowić o jego nowym losie, marzeniach o herbie i o tym, że tak niewiele decyduje o losie człowieka. Testament ma go wybawić, ale to nie takie proste.

„Kos”

Po drugiej stronie tkwi wszak magnat Duchnowski (w tej roli świetny Piotr Pacek, którego pamiętamy z „Sexify” czy z roli boksera Ziembińskiego w serialu „Król”), który na takie dictum nie pozwoli. Nie ma zgody na wywracanie do góry nogami porządku świata, bo tu nie o los człowieka chodzi, ale o pieniądze, majątek, o schedę. Ta postać jest równie uderzająca jak pozostałe, a może nawet bardziej, bo oblana sosem enchanté i starannego wychowania, które ogładą nie przykryje brutalności. Bezwzględnej brutalności, równie dużej jak rozczarowanie, które kroczy za losem Ignaca. Warto nie uronić sceny, w której ostatecznie poznaje on testament swego ojca, proszę na nią zwrócić uwagę.

„Kos” czyli Dunin – carski detektyw

Siedzi wreszcie przy stole Pułkownikowej carski oficer Iwan Dunin, zagrany w sposób niezwykle wyrazisty przez Roberta Więckiewicza. Przypomina on mickiewiczowskiego Rykowa albo wielce brawurową, wybitną, acz nieco zapomnianą rolę Janusza Gajosa w „Szwadronie” – jednym z mniej znanych filmów Juliusza Machulskiego, o powstaniu styczniowym. Dunin to także brutal, ale do tego szelma. To człowiek, którego przenikliwy wzrok od razu wskazuje nam detektywa i człowieka, który przy stole, w tym wielkim unoszącym się nad nim napięciu ma rozwiązać zagadkę.

„Kos”

Dunin w wersji Więckiewicza jest podobny do Stalina. Na niego ucharakteryzowany, z fajką wygląda jak sęp przyglądający się z boku, jak Polacy biorą się przy stole na łby. Cała zresztą ta historia i jej finał przy stole jest pokazana z kilku perspektyw, z czego dwie to perspektywy zagraniczne – rosyjska i amerykańska. To one patrzą z zaciekawieniem, jak Polacy rozbierają się sami.

„Kos” czyli Kościuszko bez pomnika, portretu i pompy

Paweł Maślona mógł zrobić o Kościuszce film typu akademia ku czci, w którym byłyby i przysięga na krakowskim rynku, i Racławice, i chłopska armia Bartosza Głowackiego, i kołyszące się do patriotycznych pieśni ostrza kosynierów. Na szczęście tego nie zrobił. Z historii o Kościuszce zrobił film nie o nim, a o nas. Nie historyczny bryk, ale pełnokrwisty western, w którym Kościuszko przybywa z Ameryki wraz ze swym czarnoskórym adiutantem jako nowy szeryf na morzu bezprawia. Jako nowy porządek, który niekoniecznie musi się przebić przez tych wszystkich rewolwerowców i mistrzów szabli, z którymi przyjdzie mu się spotkać. Człowieka stanowiącego świeży powiew otwartego okna, które musi zostać z punktu zamknięte.

Wolność wolnością, niepodległość niepodległością bowiem, ale bez przesady. Co z dziada pradziada, to zostać musi.

„Kos”

Szeryf zastaje Dziki Wschód w opłakanym stanie i nie sprawia wrażenia kogoś, kto wiedziałby, co z tym zrobić. Jego koncepcja chłopskiego powstania brzmi tu jak mrzonka. Chłopi żywią, ale jakże mieliby bronić? Kogo i przed czym? Kościuszko jest tylko jednym z elementów tej układanki, któremu wcale nie musi się udać, który lada moment może zostać odkryty, zdradzony, pojmany, zabity. Postać wokół której wytwarza się spore napięcie.

To kino historyczne, jakie doceniam, bo w gruncie rzeczy historycznym nie jest. Wydobycie z naszych dziejów pierwiastka, wątku, by nie rzecz pretekstu i pokazania go w nowej, filmowej odsłonie i oprawie, choćby westernowej. Z nićmi nawiązań, których jest tu doprawdy mnóstwo (Mickiewicz, „idi na chuj” i inne). Z pełnokrwistymi bohaterami, z których każdy ma swoje miejsce przy stole. Wreszcie z wpisaniem takiego kina w trend odciągający go od historycznej i narodowej pompy, która w kategoriach sztuki jest najgorszą niewolą.

Radosław Nawrot

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Privacy Settings
We use cookies to enhance your experience while using our website. If you are using our Services via a browser you can restrict, block or remove cookies through your web browser settings. We also use content and scripts from third parties that may use tracking technologies. You can selectively provide your consent below to allow such third party embeds. For complete information about the cookies we use, data we collect and how we process them, please check our Privacy Policy
Youtube
Consent to display content from - Youtube
Vimeo
Consent to display content from - Vimeo
Google Maps
Consent to display content from - Google
Spotify
Consent to display content from - Spotify
Sound Cloud
Consent to display content from - Sound