Gdy się ogląda „Ostatni pojedynek”, można mieć wrażenie, że to istotnie film o średniowieczu i XIV-wiecznej Francji. Kiedy Jodie Comer pyta: „Skąd w ogóle pomysł, że gwałt może być przyjemny”, jasne staje się, że to jednak rzecz o współczesności.
Tu w zasadzie każdy wyszedł poza schemat, bo i Weronika Książkiewicz w mocnej, wreszcie nie komediowej roli, i Wojciech Zieliński, i Szymon Bobrowski, i Sebastian Stankiewicz. To jednak, co zrobił Mateusz Damięcki przechodzi wszelkie pojęcie.
Po masakrze Srebrenicy w lipcu 1995 roku pozostało przekonanie, że nikomu i niczemu nie można ufać. Także w nienaruszalność i gwarancje swego bezpieczeństwa i to, że ktoś je zapewni. Granice to fikcja, protekcja to fikcja, gwarancje to fikcja. A „Aida” to kino poruszające, które nie tylko rekonstruuje wydarzenia, ale zostawia widza w poczuciu bezradności.
Poprawiny u Wojciecha Smarzowskiego nie są już klasycznym filmem. Nie są jednak także nieuporządkowanym pokazem slajdów jak „Drogówka”. To kredo i wyraz jego lęków, że historia wciąż się powtarza. A pytanie o to, czy rzezie czy Holocaust mogą się powtórzyć, można i należy stawiać także dzisiaj.
Z jednej strony ten odcinek przygód agenta 007 (żeby tylko agenta!) jest rzecz jasna przełomowy, a z drugiej typowy. Możemy skupiać się na detalach, ale to nadal wciąż ta sama historia – Bond odpoczywa w tropikach; zostaje wezwany, bo ktoś z zupełnie niejasnych przyczyn próbuje podpalić świat; pościg, pościg, jakaś pani. Koniec
Co stało się z Grzegorzem Przemykiem – to jedna, przerażająca historia z „Żeby nie było śladów”. Co stało się z państwem – to druga. Ten film to mrożący krew pokaz skundlenia całej struktury państwowej. Metodycznego kłamstwa, której pojawia się, bo są narzędzia do jego tworzenia.
Rozmach, z jakim zrealizowany został ten film i jego nadzwyczajne tempo podlane szczyptą przyjemnego humoru i nostalgii sprawiają, że oto z szarych czasów PRL udaje się wyciągnąć coś więcej niż tylko komedie Barei albo patriotyczne dzieła o walce z systemem. Udaje się wydobyć kawał sensacyjnego kina w dobrym stylu.
Wesele staje się ważnym elementem polskiej kinematografii, tak jak kiedyś było ważnym elementem polskiej literatury. To podczas wesela, wraz z każdym łykiem alkoholu, wychodzą bowiem z ludzi niewypowiedziane dotąd demony. Wyskakują niczym z tortu. „Teściowie” to nie do końca historia weselna. Raczej historia spoza sali.
Kiedy Patryk Vega do tych wszystkich swoich katastrofalnych produkcji ostatnich lat dodaje film, który ma opowiadać o pedofilii, jest się czego obawiać. I to nie tylko tematyki, ale jego ujęcia. Patryk Vega w „Small World” kreuje się na twórcę znacznie poważniejszego niż w poprzednich przypadkach, ale wielokrotnie daje do zrozumienia, że to tylko pozory.
Liny ringu, oddzielające świat sportu od reszty obozu koncentracyjnego w Auschwitz, to także liny, wyjście po za które mogłoby oznaczać katastrofę dla tego filmu. Na szczęście tak się nie dzieje. „Mistrz” nawiązujący do wspaniałej „Olimpiady’40” i życia Tadeusza Pietrzykowskiego jest spójną opowieścią o sporcie w ekstremalnych warunkach jako sposobie na utrzymanie człowieczeństwa. I konsekwencjach jego utrzymania.
We use cookies to enhance your experience while using our website. If you are using our Services via a browser you can restrict, block or remove cookies through your web browser settings. We also use content and scripts from third parties that may use tracking technologies. You can selectively provide your consent below to allow such third party embeds. For complete information about the cookies we use, data we collect and how we process them, please check our Privacy Policy