NAPISZ DO MNIE!
Kino

„Dziewczyny z Dubaju” czyli tania prowokacja za duże pieniądze

Szaleńczy, przeszło dwugodzinny galop przez poskładaną naprędce fabułę nie jest bynajmniej największą wadą tego filmu. Gorzej, że jest to jakaś perwersyjna próba przeniesienia historii przemysłowej prostytucji za duże sumy do świata absurdalnej baśni z hamburgerami ze złota, w której wycięte z Wikipedii dane na koniec filmu brzmią niczym „ach, bo zapomniałam jeszcze nadmienić, że to jednak dramat i piekło kobiet”.

„Dziewczyny z Dubaju”

reżyseria: Maria Sadowska
scenariusz: Dimitrij Potochnik, Lucas Coleman, Piotr Stanisław, Markus Moretti, Max Turell
w rolach głównych: Paulina Gałązka, Katarzyna Figura, Karolina Szewczyk, Olga Kalicka, Giulio Berruti, Józef Pawłowski


Ile da się upchać w dwie i pół godziny? „Dziewczyny z Dubaju” są jak orgia w arabskim pałacu – nie ma ograniczeń i upycha ile wlezie. Można wcisnąć wszystko, dowolny plik historii ledwo liźniętych, przekartkowanych zaledwie. Oprawi się to w złoto, przepych i nieco wulgarności ze szczyptą tragedii, a powstanie perwersja tym większa, że quasi-baśniowa.

„Dziewczyny z Dubaju”

Film rozpięty między „To nie oni nas rżną, ale my ich” na jego początku a „Dlaczego winne są tylko kobiety? Co z mężczyznami? Oni są bez winy?” na końcu jedynie imituje faktycznie zajęcie się problemem seksualnej turystyki. Tak, jak imitują go te wrzucone na koniec dane statystyczne na temat liczby kobiet w sex-workingu. Mają wyprać opowieść, która od poważnego zajęcia się tym tematem jest krańcowo odległa. W gruncie rzeczy „Dziewczyny z Dubaju” nie różnią się specjalnie od „365 dni”, ten są próbą przeniesienia na ekran ekskluzywnego, kinowego porno w złotym papierku.

Weźmy chociażby jedyną scenę erotyczną w tym dziele. Paradoksalnie jedyną, bo reszta to gwałty, orgie i gangbangi. Ta jedna ma inny charakter, w związku z tym została rozbudowana do granic możliwości tak, jak miało to miejsce w „365 dni”. Po co? Paradoks historii opartej na handlu seksem jest to, że ona wcale takiej sceny nie wymaga, co więcej – rozbudowanie jej jest bardziej pretensjonalne niż w jakimkolwiek innym filmie.

„Dziewczyny z Dubaju”

„Dziewczyny z Dubaju” czyli chaos i galop

Mamy oto główną bohaterkę Emilię, zwaną Emi (w tej roli Paulina Gałązka, dotąd dość słabo znana aktorka), która zaczyna jako zahukana dziewczyna z prowincji, pragnąca zostać miss, a kończy… Sami zobaczycie Państwo, ale wolta, która dokonuje się tu wokół tylko tej jednej postaci jest przedziwna. W zasadzie dostajemy jedną bohaterkę w przeróżnych wersjach, z których jedna nijak nie wynika z drugiej, a przynajmniej wynika skrótowo.

Tak jakby Maria Sadowska pędziła na złamanie karku przez kolejne sceny, krzycząc: „dalej, dalej, szybciej, bo już dwie godziny, a ja mam jeszcze kilka absurdów w zanadrzu”.

Konstrukcja filmu to jedno, mieszanie i wrzucanie tu wątków zupełnie zbędnych, o których następnie się zapomina albo kończy je supłem to także jedno. Merytoryczne wpadki typu brak paszportu jako przeszkoda w powrocie z należącej do Unii Europejskiej Francji czy Hiszpanii to także inna sprawa. Ważniejszy jest wydźwięk.

„Dziewczyny z Dubaju” czyli ta przystojna klientela

Czytałem opinię Piotra Krysiaka, którego reportaż był kanwą scenariusza. Reportaż wstrząsający, z pewnością nie bajkowy.

– Nie mam i nie miałem wątpliwości, że ludzie na ten film będą walić drzwiami i oknami. Spora w tym zasługa Dody, bo sprawdziła się w roli producenta kreatywnego i nie tylko – mówił Piotr Krysiak, zarzucając jednocześnie dziełu spłycenie tematu i całkowite zignorowanie feministycznej perspektywy problemu. Wspominał o tym, że tworzenie wrażenia, jakoby klientela seksualnego procederu była kusząco przystojna i do tego zabójczo bogata to całkowite wypaczenie. – 80 proc. przypadków klienci Emi to nie czyści, pachnący i obrzydliwe bogaci panowie, ale ci otyli z wąsem, śmierdzący potem, ledwo posługujący się poprawną polszczyzną biznesmeni, którzy dorobili się na Stadionie Dziesięciolecia – recenzował na łamach Onetu.

„Dziewczyny z Dubaju”

Rozumiem sugestię – film w złotym papierku w mniejszym, w zasadzie znikomym stopniu pokazuje problem ekskluzywnej prostytucji jako problem, w większym traktuje ją jako baśń. „Dziewczyny z Dubaju” zaraz na początku stawiają pozornie moralnie niepokojąca perspektywę, sprowadzającą się do tego – to ty rządzisz, kobieto, ty decydujesz. Chcesz się przespać z facetem, który ci się podoba, to dlaczego na tym nie zarobić? Ot, impreza.

Intencja jest jasna – wejście w motywacje kobiet, które to robią i zapewne nie widzą różnicy między jawną prostytucją a wykorzystywaniem finansowym mężczyzn przez panie w życiu codziennym. Tego rodzaju alternatywy są jednak obrzydliwe i z gruntu stanowią pomylenie pojęć. Prowokacja, która prowadzi do uznania prostytucji za zwykłą część życia, którą należy zaakceptować, bez wgryzania się w to, czym rzeczywiście jest i jakie niesie koszty.

„Dziewczyny z Dubaju” czyli ta wspaniała burdelmama

Nawiasem mówiąc, rola mężczyzn została sprowadzona do jednego czy dwóch zdań prostytutek, które oburzają się, iż to one pociągane są do odpowiedzialności, a nie mężczyźni, którzy korzystają z ich usług.

Tak, można powiedzieć, racja. I co dalej? Co dalej z tym robią Maria Sadowska i Doda? Otóż nic.

„Dziewczyny z Dubaju”

Paulina Gałązka zagrała postać, która w filmie dominuje. Burdelmama szukająca miejsca w tym odrażającym biznesie, stanowi zatem w zasadzie projekcję osoby, która nie różni się od gangsterów. – O gangsterach powstaje wiele filmów, o nas nikt nie nakręci – słyszymy w filmie zdanie, po którym doprawdy łapy opadają. Takie zdanie, która ma uzasadniać i nobilitować własny film. Och, jaka jestem wspaniała, skoro to ja akurat go zrobiłam… To doprawdy żenujące, nawet bardziej niż wplecenie w film osobistej wycieczki pod adresem Radosława Majdana. Kino rechocze tak jak rechocze się w social mediach, gdy ktoś komuś dowali; mnie zbiera się na mdłości.

Postać Emi zbudowana jest tak, by nieuchronnie prowadziła widza do polubienia jej. Alfonsica, ale z dobrym sercem. Rozumiecie Państwo, taka co to rekrutuje kobiety do prostytucji, stręczy je, ale bez robaczywego serca. Konstrukcja filmowego gangstera, którego się kocha. Zabiera ludziom pieniądze, paszporty, szantażuje i zmusza, wpędza w pułapkę i łamie życie, ale jest taki cholernie fajny.

„Dziewczyny z Dubaju” czyli orgia posypana złotem

Stąd bierze się ten galop, skróty, nieścisłości i absurdy. Emi za wszelką cenę ma pozostać spoko babką, nawet jeśli złamała życie dziesiątkom ludzi, a kilka doprowadziła do samobójstw. Nic to, to ma być bohaterka pozytywna i po trupach nią będzie. Jest diabłem, który nic nie robi złego poza kuszeniem. – Obciągniesz za 10 tysięcy euro? – pyta i każe samemu sobie odpowiedzieć.

„Dziewczyny z Dubaju”

Próba stworzenia świata, w której seksualne orgie, wykorzystywanie ludzi i traktowanie ich jak sprzedawalne przedmioty na równi z mordami i torturami w kinie gangsterskim stanowią jedynie tło do przemian, miłości i innych bajdurzeń z codziennego życia, kończy się fiaskiem. To nigdy nie będzie tłem, ale sednem sprawy.

„Dziewczyny z Dubaju” niczego nie poruszają, niczym się nie zajmują, nie są żadnym filmem o kimś, o kim nikt dotąd nie chciał filmu nakręcić. To imitacja posypana złotem, która żeruje na tematyce, jaką porusza. Wiadomo przecież, że ludzie pójdą na film, w którym jest coś o seksie i luksusie. Taki, w którym są przystojni bogacze, kobiety bez zahamowań i tanie prowokacje na poziomie bruku.

Moja ocena: 2/6

Radosław Nawrot

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Privacy Settings
We use cookies to enhance your experience while using our website. If you are using our Services via a browser you can restrict, block or remove cookies through your web browser settings. We also use content and scripts from third parties that may use tracking technologies. You can selectively provide your consent below to allow such third party embeds. For complete information about the cookies we use, data we collect and how we process them, please check our Privacy Policy
Youtube
Consent to display content from - Youtube
Vimeo
Consent to display content from - Vimeo
Google Maps
Consent to display content from - Google
Spotify
Consent to display content from - Spotify
Sound Cloud
Consent to display content from - Sound