NAPISZ DO MNIE!
Kino

„Bestia” czyli kto w końcu jest zwierzęciem

W zasadzie od pierwszej sceny tego filmu towarzyszyły mi myśli zaczynające się od „A gdyby…”. Jest bowiem w „Bestii” coś magnetycznego, co potęguje tylko wrażenie niewykorzystanego potencjału tej historii.

„Bestia” (Beast)

reżyseria: Baltasar Kormákur

scenariusz: Ryan Engle
w rolach głównych: Idris Elba, Iyana Halley, Leah Jeffries, Sharlto Copley


W 1996 roku powstał film „Duch i Mrok” z Valem Kilmerem i Michaelem Douglasem, oparty na historii dwóch lwów-ludojadów terroryzujących budowniczych kolei w Kenii pod koniec XIX wieku. Film o tyle zawodny, że oba legendarne lwy nie były w nim w ogóle straszne. Lew z „Bestii” już jest, ale za to fabuła została spłaszczona, a cała historia sprowadzona do zwykłej ekranowej jatki. A mogła być czymś znacznie, znacznie więcej.

„Bestia”

„Duch i Mrok” to bowiem film, którego fabuła nakreślona została przez prawdziwe wydarzenia z lat 1896-1898 roku. Wówczas dwa lwy – nawiasem mówiąc, bracia, a samotne samce lwów często polują w ten sposób, że tworzą braterskie sojusze – sterroryzowały na długi czas budowę linii kolejowej biegnącej przez park narodowy Tsavo w Kenii. Były bardzo zuchwałe, podchodziły blisko ludzi, nie straszny był im ogień, a nocami potrafiły wdzierać się do szałasów i domostw, by porywać śpiących. Krążyły o nich legendy, wedle których lwy nazwane Duch i Mrok zabiły nawet 100 ludzi. Dzisiejsze szacunki mówią raczej o 28. W każdym razie sparaliżowały budowę kolei, bo robotnicy – głównie Hindusi i Chińczycy – odmawiali pracy.

Rozprawił się z nimi osobiście odpowiedzialny za budowę inżynier John Henry Patterson. Nie pomogli zawodowi myśliwi, nie pomogli wezwani Masajowie. On sam zastrzelił w zasadzce jednego lwa, a wtedy jego brat sam już sobie nie poradził.

„Bestia”

To jedna z tych najbardziej znanych opowieści o ludojadach, chociaż akurat kenijskie lwy Duch i Mrok nie są tu żadnymi rekordzistami.

„Bestia” czyli lwy, tygrysy, lamparty

Zabita przez słynnego myśliwego Jima Corbetta w 1907 roku tygrysica bengalska z Champawat w stanie Uttarakhand w północnych Indiach zabiła 434 osoby. Z kolei lampart z Rudraprayag, który potrafił wywarzać drzwi i rozbijać cienkie ściany domów, w latach 1918-1925 zabił 125 osób, aż padł od kul również Jima Corbetta – człowieka, który parał się polowaniami i likwidacją wielkich kotów, aż zajął się ich ochroną i nieprzypadkowo jeden z głównych parków narodowych Indii z tygrysami bengalskimi i lampartami nosi jego imię.

Duch i Mrok były w tym towarzystwie jednak drapieżnikami szczególnymi, bo wokół nich powstał pewien mit. Wypchani bracia do dzisiaj zresztą stoją w muzeum w Chicago, nieco już wypłowiali i bez grzyw, przez co nie wyglądają zbyt groźnie.

Otóż to. W filmie „Duch i Mrok” również nie wyglądali.

„Bestia”

Problemem tego filmu było zmarnowanie potencjału tej niezwykłej historii poprzez niedostarczenie jej odpowiedniej dawki grozy. W wypadku „Bestii” problem jest inny – grozę mamy, za to szwankuje historia.

„Bestia” czyli groza jest, opowieści nie ma

Islandzki twórca Baltasar Kormákur („Everest”, „101 Reykjavik”, „Agenci”) stworzył film, który jest zwykłym, dość grubo ciosanym kinem akcji, co samo w sobie nie jest jeszcze niczym złym, gdyby nie fakt, że miał w ręku złoty róg. Mógł w nim wyeliminować słabości „Ducha i Mroku” i w zasadzie to zrobił, ale w zamian dodał inne.

Jego lew jest przerażający. To rzeczywiście bestia, także pod względem wizualnym. Mamy zwierza o pomarszczonej, wściekłej paszczy, często zakrwawionego, nawet popalonego. Jest on dostatecznie szybki i nieustępliwy, aby uznać go wręcz za demona. Jest w tym groza, sporo grozy.

A jednak za najbardziej przerażającą scenę filmu uważam tę, która go otwiera i w której to on jest ofiarą. Scenę zagłady zwabionego do przynęty stada lwów, wymordowanego przez kłusownika. Bestia jako jedyny ucieka z jatki. I staje się potworem.

Mamy więc do czynienia nie ze zwierzęciem typu Duch i Mrok czy rekin ze „Szczęk” – ludojadem pojawiającym się nie wiadomo skąd i nie wiadomo czym powodowanym. Tutaj splot okoliczności i kolejne kostki domina są dość jasno ustalone. Bestię tworzą ludzie. Ze zwierzęcia, które zapewne nigdy nie odważyłoby się zbliżyć do człowieka powstaje demon właśnie dlatego, że to ludzie zbliżyli się do niego.

„Bestia”

„Bestia” czyli dyskretny wpływ kłusownictwa

W „Bestii” pobrzmiewa gdzieś w oddali hasło o wpływie kłusowników na dzikie zwierzęta. Nie tylko tym bezpośrednim i łatwo namacalnym, gdy zabijają oni i odzierają ze skóry zabite ofiary. Także o wpływie pośrednim, bo zmieniającym znacząco zachowania zwierząt. Uszczuplanie stad, dzielenie ich, zabijanie liderów, separowanie dzieci od matek i łowisk od myśliwych – przyroda ewoluuje również w reakcji na człowieka i jego postępki.

I to właśnie wydaje się w tej historii najciekawsze. Nie okrutna nieustępliwość lwa, który z ofiary postanawia stać się myśliwym i szukać pomsty nie w jakimś metafizycznym i antropomorficznym sensie, ale właśnie tak przyrodniczo, w ramach naturalnej reakcji obronnej na to, co się wokół dzieje.

Dlatego tak bardzo żałuję, że ów kluczowy wątek jedynie pobrzmiewa, a nie jest istotą filmu. Nie odpowiedź na pytanie, kto tu jest  właściwie bestią… Może to dziwnie zabrzmi, ale przecież ów lew z koszmaru jest w gruncie rzeczy bohaterem tragicznym i cały czas mam go przed oczami, gdy panicznie ucieka przed ogniem kłusowników, zostawiając ciała całej swej wymordowanej rodziny.

„Bestia” czyli powitanie z Afryką

Z drugiej strony mamy Bogu ducha winnych ludzi wplątanych w kabałę dość przypadkowo – ojca (w tej roli Idris Elba), który w obliczu śmierci swej żony pochodzącej z Afryki mocno nadwerężył kontakt z córkami, zatem postanawia przyjechać z nimi w rodzinne strony swej małżonki i kontakt odbudować. Te rodzinne strony to Republika Południowej Afryki, która po upadku apartheidu chyba w popkulturze zastąpiła Kenię jako kwintesencja Afryki.

„Bestia”

To nie są wątki nowe – rozbitą rodzinę scala na nowo oblicze niebezpieczeństwa, więzy odbudowuje sytuacja ekstremalna. Tym bardziej twierdzę, że z tego wątku dałoby się wydobyć więcej, bo niemal każda scena tutaj, każda decyzja w obliczu ataku zwierzęcia jest nacechowana koniecznością wzajemnego zaufania. Bardziej przekonywałby mnie w tej sytuacji ojciec, który musi mocno zaufać swym córkom niż odwrotnie.

Skoro to RPA, zabraknąć nie mogło Sharlto Copleya („Dystrykt 9”, „Czarownica”, „Elizjum”) z jego nadzwyczajnym, południowoafrykańskim akcentem. Tutaj gra on człowieka, który z kłusownikami na do czynienia na co dzień, więc przyszło mi do głowy, że podobna historia mogłaby być o wiele ciekawsza, gdyby rozegrała się wyłącznie w trójkącie: lew – kłusownicy – strażnicy, którymi skruszeni i nawróceni kłusownicy bywają nader często.

„Bestia”

Siłą podobnych opowieści o zmaganiu człowieka ze zwierzęciem jest bezwzględność przyrody, którą ono utożsamia. To nieco jak z Terminatorem, z którym „nie można negocjować, układać się i który nie zna litości oraz nie spocznie, póki nie dopnie celu”. Przyroda w ciele demonicznego lwa jest takim biologicznym Terminatorem, powodowanym w jakimś sensie programem, który stanowią uruchomione nieostrożnie przez nas procesy przyrodnicze.

To w zasadzie nie jest zemsta, to jest walka o przetrwanie. Zwierzę zaczyna bowiem patrzeć na człowieka tak, jak on na to zasługuje – jako poważne zagrożenie, które trzeba zlikwidować. I nie ma od tego odwrotu.

Moja ocena: 3+/6

Radosław Nawrot

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Privacy Settings
We use cookies to enhance your experience while using our website. If you are using our Services via a browser you can restrict, block or remove cookies through your web browser settings. We also use content and scripts from third parties that may use tracking technologies. You can selectively provide your consent below to allow such third party embeds. For complete information about the cookies we use, data we collect and how we process them, please check our Privacy Policy
Youtube
Consent to display content from - Youtube
Vimeo
Consent to display content from - Vimeo
Google Maps
Consent to display content from - Google
Spotify
Consent to display content from - Spotify
Sound Cloud
Consent to display content from - Sound