NAPISZ DO MNIE!
Kino

„Nie!” czyli atawizm na okładce

Był taki moment, gdy pozostawało powiedzieć „nie” kinu grozy, bo schodziło ono na psy. „Nie!” niezwykłego Jordana Peele to w sporej mierze opowieść kinotwórcza, która wykazuje, że nie jest istotne co pokażemy, ważne jak pokażemy. O jakże mi to bliskie w czasach oceniania po okładce!

„Nie!” (Nope)

reżyseria: Jordan Peele

scenariusz: Jordan Peele
w rolach głównych: Daniel Kaluuya, Keke Palmer, Brandon Perea, Steven Yeun


Państwo pozwolą – najpierw sport. Weźmy pierwszy z brzegu występ Roberta Lewandowskiego, przed którym od tego, co pisze się o Polaku ważniejsze jest to, czy znalazł się na okładkach gazet. To wystarcza za całą treść. Świat jest okładkowy, bo jest pobieżny. „Nie” w sporej mierze oznacza „nie” właśnie wobec tej sytuacji.

„Nie!”

Kino grozy jest dziedziną, która szczególnie dobitnie pokazuje jak ważna jest pomysłowość, jakie znaczenie ma artyzm rozumiany jako dodanie jakości i inwencji. Kiedy jakieś 20 lat temu kino grozy znalazło się na sporym zakręcie, zaczęło zjadać własny ogon i wydawało się, że grozi mu degrengolada, owa innowacyjność okazała się dla niego zbawienna. Zawróciła je znad przepaści.

Jordan Peele w zasadzie nie tyle robi kino grozy, co wykorzystuje je jako narzędzie, by opowiedzieć o istotnych dla niego kwestiach. To rzecz jasna sprawa rasizmu i wykluczenia, szalenie dla niego ważna, przez co chociażby w znakomitym „Uciekaj!” pokazał nam, że rasizm może być największą grozą i najstraszniejszym horrorem.

„Nie!” czyli „Czarny jeździec” bez nazwiska

W „Nie!” także znajdziemy tego typu odniesienia, w zasadzie od nich Jordan Peele wychodzi. Pokazuje legendarne ruchome kadry wykonane w 1878 roku przez pioniera kinematografii, Eadwearda Muybridge’a. Podobno na skutek zakładu o to, czy koń w  czasie galopu w jednej chwili odrywa od podłoża wszystkie cztery nogi i i w ten sposób przez chwilę leci, pokazał on sekwencję kadrów galopującego wierzchowca, układających się w prafilm. Znamy twórcę tych kadrów, znamy imię konia (Sally Gardner), ale nie znamy tożsamości jeźdźca. Jeźdźca czarnoskórego.

Nie był to akt rasizmu. Dla Muybridge’a był on nieistotny, jako że nie on stanowił przedmiot zakładu i jego zainteresowania. Ciekawił go poruszający się koń, nie człowiek, niemniej ta historia jest dla Jordana Peele pewną metaforą pomijania, wykluczania czy też patrzenia jednokierunkowo i sztampowo.

„Nie!”

Film bowiem jest pretekstem i Jordan Peele dobrze o tym wie. Gdy kręcił znakomity thriller „To my”, pokazał za pomocą znanych motywów i fundamentów, na których opiera się kino grozy, tematy przez nie nieporuszane. Jego bohaterowie w tym filmie nie są zwykłymi porywaczami ciał, ale ludźmi niemal identycznymi jak bohaterowie wyjściowi, o takich samych ambicjach i marzeniach. A jednak bez perspektyw i bez szans.

Słowem, Jordan Peele odkrył w kinie grozy znakomite narzędzie do artystycznej wypowiedzi. Może dlatego, że ten gatunek jest tak konwencjonalny, może dlatego, że tak bardzo symboliczny i przez to łatwo rozpoznawalny dla widza. Stanowi jeden z najbardziej czytelnych ciągów poznawczych i kulturowych w dziejach kina.

„Nie!” czyli nie co to

W „Nie!” dokłada on jednak do owych sekwencji społecznych spostrzeżeń coś jeszcze. Dokłada niezwykle kinotwórczą wypowiedź na temat współczesnej rozrywki. W zasadzie jego „Nie!” jest na ów przemysł rozrywkowy satyrą, podobnie jak jest przyczynkiem do rozważań nad kondycją naszego postrzegania. Percepcji opartej na pobieżności, kulcie sensacji, ocenianiu po okładce, która staje się tak ważna, jakby zastąpić miała treść.

„Nie!”

Jordan Peele rozpoczyna zatem pewnego rodzaju grę z widzem, w którą go wciąga, aby – takie mam wrażenie – przekonać się, co tak naprawdę nas ekscytuje. Czy to, co zobaczymy, czy też to, jak zostanie to pokazane. A to przecież kwestia kluczowa.

Jakoś kina górująca nad jego tematyką to pewnego rodzaju utopia. Wszak nader często pytamy „o czym jest ten film” zamiast „jaki on jest”. To trochę jak z wywiadami – ważne jest teraz, z kim się je ma, a nie o czym. A Jordan Peele merytorykę zdaje się widzieć właśnie w jakości przekazu. Stąd w jego „Nie!” te kluczowe bodaj sceny z operatorem hollywoodzkim – postacią z drugiego planu, ale fundamentalną.

Kino grozy tego typu jak „Nie!” świetnie się do takiego pogrywania z widzem nadaje. Traktuje wszak o czymś, co stanowi kwintesencję spektaklu. O UFO.

„Nie!” czyli świat, którego nie rozumiemy

Proszę zresztą zwrócić uwagę na to, że UFO jest tutaj przykładem spektaklu iście cyrkowego, nader podobnego do tresury. Bohaterowie filmu są opiekunami koni, postrzeganymi i przedstawianymi jako treserzy. Ludźmi, którzy z nietęgimi minami biorą udział w spektaklu opartym na wykorzystaniu zwierząt, więcej, wykorzystaniu świata zanim go zrozumiemy.

„Nie!”

Jordan Peele w „Nie!” sięgnął do jeszcze jednego ważnego archetypu medialnego, jakim jest porażająca opowieść o szale szympansa Travisa. To małpa, która z nieznanych przyczyn w lutym 2009 roku zaatakowała przyjaciółkę swej opiekunki. Przyszła ona w odwiedziny i nie wiadomo do tej pory, co spowodowało agresję szympansa. Może jakieś zachowanie kobiety, może jej strój, perfumy, może wzięcie do rak jego ulubionego przedmiotu. W każdym razie wydarzyło się coś strasznego, coś czego nie rozumiemy.

Historia ataku Travisa na tę kobietę obiegła świat i stała się okładkową sensacją. Do dzisiaj jest, chociaż zachowanie zwierzęcia nie zostało zbadane i wyjaśnione. Travis od lat był szympansem wykorzystywanym do wszelkich filmów, reklam, show, do nie swojego świata.

„Nie!”

W „Nie!” zobaczymy scenę z szympansem, która mrozi krew. Nie dokładnie tę z Travisem, ale opartą na niej. To scena otwarcia i puenty filmu, przejmująca i potężna. Jedna z najbardziej przerażających scen, jakie widziałem w kinie grozy, chociaż jej okrucieństwo jest tutaj dorozumiane. Scena pokazana w sporej mierze oczami zwierzęcia i oczami dziecka, które bodaj najmniej rozumieją z cyrku, jaki odprawia się na scenie przy dźwięku trąbek i strzelających konfetti.

„Nie!” czyli groza jest świetnym narzędziem

Już ta scena znamionuje wielki talent Jordana Peele nie tylko w kwestii doniosłych społecznie wypowiedzi, ale właśnie w kwestii gatunkowej. Widać, że twórca nie bierze się za kino grozy z przypadku, on świetnie stąpa po tym gruncie i posługuje się nim jako narzędziem mistrzowsko. Potrafi też garściami czerpać z klasyki – proszę zwrócić uwagę na to, do jakich scen nawiązuje i plakaty jakich filmów wiszą tu na ścianach.

„Nie!”

UFO jest zjawiskiem otoczonym zasłoną tajemnicy, zatem nieuchronnie oglądanie filmu o nim korci, by też zasłonę zerwać. Tymczasem Jordan Peele traktuje UFO nie w sposób dosłowny, ale powiedziałbym, że iście przyrodniczy i niezwykle atawistyczny. Jest ono dla niego zjawiskiem, którego się nie rozumie i to o nim stanowi. Dzięki temu jego film bliższy jest „Bliskim spotkaniom trzeciego stopnia” niż klasycznym filmom o ataku agresywnych kosmitów.

Agresja w „Nie!” jest, ale nie jest to agresja rozumiana po ludzku. To czysty atawizm, która dzięki temu ujęciu staje się bardziej zrozumiała. Jordan Peele nie stara się jej osłabić, rozmiękczyć, wreszcie zneutralizować. Dobrze wie, że przemoc i agresja to kwintesencja rozrywki i dzisiejszego kina. Nawet taka, która balansuje na granicy ryzyka i sprawia, że znika poczucie odpowiedzialności twórcy za to, co tworzy. Także ta odpowiedzialność metaforyczna, za wypuszczenie czegoś, co wypuszczone być nie powinno. Widzę w „Nie!” opowieść o sztuce i rozrywce atawistycznej i przez to atrakcyjnej, ale może także o antropocentryzmie w stosunku do świata.

W zasadzie wszystko to, tu jest, więc najgorsze co można zrobić w wypadku tego filmu, to ocenić go po okładce i spytać: o czym to jest?

Moja ocena: 4/6

Radosław Nawrot

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Privacy Settings
We use cookies to enhance your experience while using our website. If you are using our Services via a browser you can restrict, block or remove cookies through your web browser settings. We also use content and scripts from third parties that may use tracking technologies. You can selectively provide your consent below to allow such third party embeds. For complete information about the cookies we use, data we collect and how we process them, please check our Privacy Policy
Youtube
Consent to display content from - Youtube
Vimeo
Consent to display content from - Vimeo
Google Maps
Consent to display content from - Google
Spotify
Consent to display content from - Spotify
Sound Cloud
Consent to display content from - Sound