NAPISZ DO MNIE!
Kino

„Bękart” czyli ze mną można tylko pójść na wrzosowisko i zapomnieć wszystko

Pewnych rzeczy nie zrozumiemy z „Bękarta”, chyba że przypomnimy sobie pewna słynną scenę z naszego „Potopu”. Reszta jest jednak niezwykle uniwersalna, chociaż dotyczy XVIII wieku. Patologia oparta na ambicjach wyrosłych na wzajemnych upokorzeniach obowiązuje wszak do dzisiaj.

„Bękart” (Bastarden)

reżyseria: Nikolaj Arcel
scenariusz: Nikolaj Arcel, Anders Thomas Jensen
w rolach głównych: Mads Mikkelsen, Amanda Collin, Simon Bennebjerg, Kristine Kujath Thorp, Melina Hagberg


W zasadzie wszystko tu jest pociągające – wiek XVIII, którego kiedyś nie lubiłem, a teraz niezwykle mnie intryguje jako konfrontacja człowieka i jego oświecenia (zmiany myślenia) z rzeczywistością, która za tym nie nadąża; Dania w ujęciu historycznym (mało jej mamy poza epoką Wikingów wyeksploatowaną do cna); wrzosowiska, wreszcie Mads Mikkelsen. Najmniej pociągająca jest sama historia, ale nie szkodzi.

„Bękart”

Umówmy się, historię Danii większość z nas zna słabo. Poza Wikingami, bezprzewodowej technologii Bluetootha opartej na duńskim królu Haraldzie Sinozębym (stąd nazwa), astronomie Tycho de Brahe zostaje niewiele. Ot, może Hamlet. Ot, może fragment z naszego hymnu, gdy Stefan Czarniecki dla ojczyzny ratowania rzucił się przez morze. To właśnie z Danii – w grudniu 1658 roku kawaleria polska pod wodzą Stefana Czarnieckiego przeprawiła się przez cieśninę morską do Polski. Była tam z pomocą dla twierdzy Roskilde obleganej przez Szwedów, rozpoczynających właśnie okres samodzielności i wyzwolenia spod duńskiego panowania, naznaczony licznymi wojnami, w tym w sporej mierze z Polską.

To mniej więcej każdy kojarzy. Reszta dawnej historii Danii – śmiem twierdzić – to dość niezbadane tereny, łącznie z ich dziwnym wsparciem dla Napoleona, które w czasie wojen napoleońskich nadszarpnęły pozycją tego kraju. I oto wjeżdża film, którego akcja rozgrywa się w XVIII wieku właśnie na jutlandzkich bagnach. Dokładnie w 1755 roku, gdy nasz bohater – kapitan grany przez Madsa Mikkelsena – wraca jako weteran wojenny. Dowiadujemy się, że służył na niemieckim żołdzie w wojnach śląskich. To trzy wojny Prus z Austrią, w ramach których Śląsk przeszedł z rąk austriackich w niemieckie. Skoro bohater wraca w 1755 roku, to znaczy że zapewne brał udział w drugiej wojnie śląskiej, zakończonej pruskim triumfem i odebraniem Śląska.

(to taki wtręt od kogoś, kto lubi odczytywać sygnały historyczne wysyłane przez film)

„Bękart”

W każdym razie wraca ów weteran i zamierza zrealizować swoje ambicje. I to jest chyba słowo klucz – „ambicje” właśnie. Rozumiemy je jako coś wzniosłego, budującego (w każdym tego słowa znaczeniu_, posuwającego nas do przodu, zmieniającego świat. Ambicje naszego kapitana są jednak innego rodzaju. Są głęboko XVIIII-wieczne i zarazem współczesne.

„Bękart” czyli XVIII wiek otwiera ludziom oczy

Wspomniałem o tym, że XVIII wiek, niegdyś dla mnie nieciekawy, teraz pasjonuje mnie do głębi właśnie jako epoka zderzająca to, co było z tym co nadchodzi. To, co wtedy powstawało i co się pisało oraz mówiło – nie wiem, weźmy chociażby moje ukochane „Podróże Guliwera” z 1726 roku – nie za bardzo ujrzałoby światło sto lat wcześniej. Coś się zmienia. Co? Myślenie.

„Bękart” jest bardzo jaskrawy pod tym względem. Simon Bennebjerg gra tu arystokratę z grona tych, którzy wszystko dostali w spadkowym darze, więc jego życie nie polega na tworzeniu, ale trwonieniu. Brak wysiłku, brak konsekwencji („jestem sędzią ziemskim”), brak jakichkolwiek ram wyciąga z człowieka to, co najgorsze. Bo mu wolno. To ktoś bez hamulców moralnych, w człowieku widzący niewolnika, nędznego gada, żuka do rozgniecenia. Tak go wychowano, taki świat zastał i taki świat przyjął jako słusznie mu nadany. Może wszystko, więc robi cokolwiek.

„Bękart”

Wzajemne upokarzanie się i bezkompromisowa bezwzględność to wszak pożywka nadchodzącej rewolucji – nie tylko tej francuskiej, ale wszelkiej. To koniec świata urządzonego w taki właśnie sposób, delikatnie mówiąc – nierówny.

„Bękart” czyli rodzi się taki nieślubny

W wypadku „Bękarta” mamy jeszcze tytułową nakładkę. Kapitan jest bękartem, a zatem mógłby być arystokratą, szlachcicem, gdyby jego ojciec o błękitnej krwi spłodził go legalnie, a nie na boku, molestując służące. Jest dzieckiem krzywdy i niesprawiedliwości, wrzuconym do armii, bo nie wiadomo było co z nim zrobić. Dzieckiem, któremu na dodatek pod nos podstawiono przynętę, która brzmi „też mógłbyś taki być – bogaty, robiący co chce, z zamkiem i służbą, taki jak ci tam, na górze”.

W zasadzie należy się zastanowić, dlaczego takim nie jest…

„Bękart”

Mads Mikkelsen gra człowieka, który chce zaspokoić swoje ambicje. One nie są chore, one są jakie są. Z takimi się urodził, w takich go wychowano. To człowiek żyjący od dzieciństwa z zaciśniętymi zębami kontra człowiek od dzieciństwa żyjący w puchu. Każdego z nich czegoś nauczono. Czy to do końca ich wina?

Rusza zatem ów kapitan, by z ugoru zrobić coś. Wrzosowiska przemienić w pole. Dojść do czegoś od zera, a tym czymś ma być tytuł i pieniądze. One wszak stanowią o człowieku i jego pozycji, one determinują jego los. Albo zakuwają w kajdany, albo dają wolność.

„Bękart” czyli szwedzki potop na polskie zboże

Wspomniałem, że pewnych rzeczy w „Bękarcie” możemy w Polsce nie zrozumieć, chyba że scena w „Potopie”. Mam na myśli właśnie te wrzosowiska, ten zarośnięty twarda roślinnością ugór, który można oddać byle komu, bo i tak jest do niczego. I podobnie jak jedna trzecia ziem w Danii leży odłogiem.

Ta scena to moment najazdu szwedzkiej armii Karola X Gustawa na Polskę latem 1655 roku, kiedy po horyzont na polskich polach rośnie dorodne zboże. Wtedy to Szwedzi wraz ze swoimi polskimi przydupasami pomagającymi im w inwazji stoją pośród takiego pola. Kanclerz Axel Gustafsson Oxenstierna pyta wtedy: – Z tego mogę mniemać, że to już nasza ziemia?

„Bękart”

Ziemia dorodna i żyzna. Taka, jakiej w Szwecji i Danii brakuje. Ziemia, która przypomina mi świetny film dokumentalny, który widziałem niegdyś w telewizji, na temat szwedzkich wojen XVII i XVIII wieku, które doprowadziły do wyjałowienia narodu i ogłoszenia neutralności (aż do teraz i rosyjskiej inwazji na Ukrainę). Skandynawowie wojowali, bo musieli. Tam nie było niemal nic, co można było uprawiać.

W Danii, na która porywa się z motyką kapitan grany przez Madsa Mikkelsena, jest podobnie. Nieurodzaj, wrzosowiska, nędza. My tego nie rozumiemy, ale dla Duńczyków to jasne, dlaczego król mówi, że wzruszenie tego ugoru to przełomowe wydarzenie w dziejach kraju.

„Bękart” czyli kwestia postawienia celu

Król (w tamtych czasach – Fryderyk V Oldenburg, zwolennik idei oświeceniowych) jest tu niemal nieobecny, niewidoczny. Jest jakąś ideą, do której odwołują się najbardziej pokrzywdzeni, chociaż on nawet nie ma pojęcia o ich istnieniu. To marionetka wielkiej sieci manipulacji i intryg.

Chciwość, zagarnianie wszystkiego, upokarzanie się dla zasady, okrucieństwo, wreszcie zabobon gotowy obarczać wina za wszystko nawet małą dziewczynkę albo chrząszcza to przecież kwestie dość współczesne. Niby świadczą o zacofaniu, ale nie udało się do dzisiaj do końca wyplenić i wypalić tego wrzosowego chwastu. Wciąż działa.

„Bękart”

Kapitan grany przez Madsa Mikkelsena walczy o swoja pozycję, która przeszła mu koło nosa i ten fakt go upokorzył. Walczy o to, by być kimś innym, czyli nieco z wiatrakami. Walczy po to, by przekonać się, że taka walka nie ma sensu. Nie dlatego, że nie da się jej wygrać i celu osiągnąć, ale dlatego, że wygranie i osiągnięcie celu niewiele daje. Bo jest on źle postawiony.

Przyznam, że sama ta historia nie jest aż tak porywająca i oryginalna, by się nad nią rozpływać, ale pewne uniwersalne przesłanie opowieści w połączeniu z rzadką Danią w ujęciu XVIII-wiecznym i Madsem Mikkelsenem na mnie działa. To mi wystarczy, nawet gdy wezmę pod uwagę fakt, że mroczny klimat tych jutlandzkich wrzosowisk mógłby być oddany mocniej i lepiej.

Machnę na to ręką, choćby dlatego że nikt nie nakręcił dotąd tak niezwykłej sceny z kiełkującymi ziemniakami. Nawet w „Marsjaninie” nie miała ona takiej mocy. Ziemniakami, które zmieniły nie tylko nasze obiady, ale i świat.

Radosław Nawrot

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Privacy Settings
We use cookies to enhance your experience while using our website. If you are using our Services via a browser you can restrict, block or remove cookies through your web browser settings. We also use content and scripts from third parties that may use tracking technologies. You can selectively provide your consent below to allow such third party embeds. For complete information about the cookies we use, data we collect and how we process them, please check our Privacy Policy
Youtube
Consent to display content from - Youtube
Vimeo
Consent to display content from - Vimeo
Google Maps
Consent to display content from - Google
Spotify
Consent to display content from - Spotify
Sound Cloud
Consent to display content from - Sound