NAPISZ DO MNIE!
Kino

„Barbie” czyli różnorodność jest też stereotypowa

Barbie blondynka, Barbie brunetka, Barbie czarnoskóra, Barbie prezydentka, Barbie kosmonautka, Barbie jakakolwiek i ktokolwiek, bo przecież to lalka przechodząca wyzwalającą rewolucję. Świadoma tego, jaką krzywdę mogła wyrządzić kobietom jako Stereotypowa, postawiła na różnorodność. Bieda w tym, że to na marne, gdy różnorodność też staje się stereotypowa.

„Barbie”

reżyseria: Greta Gerwig
scenariusz: Greta Gerwig, Noah Baumbach
w rolach głównych: Margot Robbie, Ryan Gossling, America Ferrera, Ariana Greenblatt, Kate McKinnon, Will Ferrell, Issa Rae, Rhea Perlman


To jak ze współczesnym światem, w którym przecież kobiety mogą być kim tylko chcą. Świetnie, ale czy to na pewno sprawia, że złamane zostają schematy. Świat Barbie w filmie Grety Gerwing jest stereotypowy i sztuczny, ale w ludzkim świecie po drugiej stronie także tego nie brakuje.

„Barbie”

Historia Barbie to historia fenomenu, a jest to słowo obdarzane przez nas wielką estymą. Być fenomenalnym to znaczy zyskać podziw, sławę, uznanie. Być fenomenem to znaczy wybić się ponad przeciętność. Gdy się jednak nad tym zastanowić, może okazać się, że fenomen jest niezwykle groźny. „Barbie” jest przyczynkiem do tego, jak rozmaite fenomeny, mody czy owcze pędy wpływają na kształt świata i relacji. Jest także wyrzutem sumienia.

Nie sposób nie zauważyć przecież, że „Barbie” zostaje stworzona przez Mattela, który powołał ją do życia zaraz po drugiej wojnie światowej. Greta Gerwig pokazała to w spektakularnej i czytelnej scenie z rozbijaniem lalek, rodem z „2001. Odysei kosmicznej”.

A skoro Mattel, to w zasadzie cały ten film zyskuje dodatkowy kontekst. Kontekst przeprosinowy albo przynajmniej rozliczeniowy. Nie mogłem się oprzeć wrażeniu, że cały ten film jest rodzajem uderzenia się w pierwsi za owe – jak mawia moja znajoma Marysia – natarczywe 90-60-90. Mało tego, chociaż film jest mocno mizoandryczny, to jednak przebija przez niego treść, iż kobiety zrobiły to sobie same.

„Barbie”

„Barbie” czyli mężczyźni w blasku kobiet

Nie żeby mężczyźni byli niewinni i umywali rączki. Oni jednak są jak Ken – wykorzystują sytuację, która się nadarza. Pytanie „dlaczego świat tak wygląda?” jest tu chyba kierowane jednak bardziej do kobiet niż do mężczyzn, potraktowanych jako widocznych jedynie w blasku Barbie. Co więcej, jest to pytanie dotyczące zarówno świata rzeczywistego, jak i wyimaginowanego.

Dlaczego kobiety marzą o tym, o czym marzą?

Zostawmy to jednak. Mattel powołała do życia lalkę Barbie w 1959 roku i wbrew pozorom nie ona była pierwszą dorosłą lalką dla dzieci, a zatem lalką, która nie wyobrażała bobasa i nie zmuszała do zabawy w macierzyństwo i dom. Pierwszą była niemiecka Lilli, nieco wcześniejsza. Umówmy się jednak, że Barbie przebiła ją popularnością i dała dziewczynkom możliwość marzenia o tym, by być tym, kim nie są. Możliwość głębokiej nieakceptacji siebie.

Ruth Handler i Barbie. Fot. Nelson Tiffany, Los Angeles Times

Wymyśliła ją Ruth Handler, która w filmie pojawia się niczym demiurg, grana przez Rheę Perlman. Jak Wyroczna z „Matrixa”, która proponuje Barbie pozorny tylko wybór. Pozorny, bo jak widzimy w scenie rozmowy z Dziwną Barbie, wyboru nie ma. Nie ma alternatywy dla prawdy, chociaż Barbie uparcie twierdzi, że jest. Ona prawdy nie chce, iluzja jest zbyt nęcąca.

W tym rzecz.

„Barbie” czyli przynieść może piwerko?

Dziwna Barbie grana brawurowo przez Kate McKinnon (w pierwszej chwili pomyślałem, że to Kristen Stewart, ale nie) jest w tej historii postacią kluczową. To ona została sponiewierana jako ta, która nie odpowiada wyobrażeniom. I to sponiewieranie wykręciło ją zupełnie. Jest mostem między rzeczywistością a marzeniami.

„Barbie”

Za to Ruth Handler pojawia się w filmie w scenach dla mnie najważniejszych, bo stanowiących także pozory. Najpierw rzeczywiście pomyślałem, że to przeprosiny za 90-60-90, ale potem zorientowałem się, że to także iluzja. Ruth Handler za nic nie przeprasza. Ona jest dumna z tego, czego dokonała jej Barbie. „Wiedziałam, że mnie zaskoczysz, ale nie myślałam, że aż tak” – powiada w gruncie rzeczy zadowolona z siebie.

Kobiety kobietom zgotowały ten los? Wszystkie te sceny, w których w jednej chwili wszystkie lalki Barbie, niezależnie od tego kim dotąd były, stają się dochodzącymi, niezbyt ważnymi dziewczynami, których marzeniem jest podać facetowi piwerko, bo bez samca ich życie nie ma sensu, są do tego nawiązaniem, czytelną metaforą. Zarówno w świecie rzeczywistym, jak i wyimaginowanym wygląda to bowiem tak samo, czy też w końcu zaczyna wyglądać.

„Barbie”

Różnica jest taka, że kolejne edycje i wersje Barbie powstające pod wpływem nacisku i krytyki opinii publicznej, zarzucającej jej stereotypowanie, stygmatyzowanie, upraszczanie, przystosowują świat do swoich potrzeb w sposób gładki i szybki. Dostają nakładkę i gotowe. Lalka staje się prezydentką, kosmonautką, laureatką Nagrody Nobla – ot tak. Pstryk i gotowe. W życiu prawdziwym wygląda to jednak wciąż odwrotnie. Tu nadal trzeba się przystosować do świata.

Współczesne lalki Barbie mówią – możesz być kim chcesz, możesz być każdą wymarzoną postacią. Życie na to: a gówno prawda.

„Barbie” czyli jestem patriarchalny, bo mogę

Świat Barbielandu jest u Grety Getwig uproszczony nie tylko dlatego, że ona jako artystka ma taki mocno sceniczny, teatralny styl. Jest uproszczony, bo musi być jaskrawy. Róż staje się tu najmocniejsza kreską, podkreślającą wypowiedź. Jednakże równie uproszczony jest świat po drugiej stronie, z grubo szytymi metaforami i odniesieniami, z kultem macho i patriarchatem wydłubanym z niego  niczym encyklopedyczne hasło, niczym nowa moda i fenomen.

Ken powiada: „Jestem patriarchalny, bo mogę”. Ot i sedno problemu.

„Barbie”

„Barbie” w takim ujęciu to opowieść już nie o stygmatyzacji i stereotypie kobiet, ale o stereotypie różnorodności, podanej tu niemal jak fetysz.  „Jesteś nikim” zmienia się w „musisz być kimś” w sposób deklaratywny.

Cały film zresztą zmierza w stronę tej deklaratywnej mielizny, na której zaczynają się przemowy. Znamienne, że kobiety z rzeczywistego świata, które przeszły przez etap Barbie, odrzucając ją albo zachowując czule na dnie pudełka, wyrzucają wówczas z siebie cały ten rachunek krzywd, jaki w nich pozostał. Przedstawiają je lalkom jako swym powierniczkom. Rozważają we własnym gronie, własnej głowie.

„Barbie” czyli zwyczajność to jest biznes!

– Nie czuję się już Barbie – powiada tymczasem Margot Robbie w roli Stereotypowej, co brzmi jak manifest emancypacji, ale równie dobrze może być oznaką zagubienia i słabości. Wyjęta z szablonu Stereotypowa Barbie ma wszak kłopoty z rzeczywistością i twierdzi, że w jej wyimaginowanym i nierzeczywistym świecie wszystko jest uporządkowane i takie jak trzeba. No chyba, że zdemolują go mężczyźni.

„Barbie”

Znamienna jest ta ostatnia scena, w której wydawać by się mogło, że Barbie idzie na rozmowę o pracy. Znamienna, bo w zaskoczeniu jakie niesie jest zarazem taka oczywista i prawdziwa.

A kiedy cała ta opowieść zaczyna chwytać normalność za stopy, aby ściągnąć ją do finału, wkracza kolejny fetysz tego świata – korporacja. Nie może wszak stać obojętna na wieść o tym, że powstaje moda na Zwyczajną Barbie. Tak zwyczajną jak tylko się da. Nie 90-60-90, nie prezydentkę, nie laureatkę Nagrody Nobla i nie w ciąży. Najzwyczajniejszą na świecie.

Nie może być obojętna, skoro – ludzie, co to będzie za pieniądz! Moda na zwyczajność to kolejna żyła złota.

To dało mi do myślenia najbardziej jako przyczynek do rozważań, czy „Barbie” nie jest aby historią o kreacji. O tworzeniu świata pod wpływem masowej mody, dostosowywaniem go do siebie jak w Barbielandzie, zamiast samemu się do niego dostosować. O wyjściu naprzeciw zmianom w taki sposób, że jeden schemat zastępuje się kolejnym, nieco tylko mniej lub bardziej różowym, ale nadal sztucznym. Owa podążająca za każdym ze zdarzeń korporacja jest lisem wietrzącym okazję, czymkolwiek by ona nie była.

Barbie nie może być już przecież długonogą blondyną 90-60-90 o nienagannej cerze i fryzurze. Nie może, to bardzo krzywdzący wizerunek. Jasna sprawa, zatem stworzymy nowy. Wedle innego schematu, nieco nowocześniejszego i na miarę czasów. W innym pudełku. I niechaj świat się nim bawi.

Moja ocena: 4/6

Radosław Nawrot

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Privacy Settings
We use cookies to enhance your experience while using our website. If you are using our Services via a browser you can restrict, block or remove cookies through your web browser settings. We also use content and scripts from third parties that may use tracking technologies. You can selectively provide your consent below to allow such third party embeds. For complete information about the cookies we use, data we collect and how we process them, please check our Privacy Policy
Youtube
Consent to display content from - Youtube
Vimeo
Consent to display content from - Vimeo
Google Maps
Consent to display content from - Google
Spotify
Consent to display content from - Spotify
Sound Cloud
Consent to display content from - Sound