NAPISZ DO MNIE!
Kino

„Meg 2. Głębia” czyli małe rączki i wielkie płetwy

Nie chciałbym być przykry wobec Chińczyków, ale ten film tylko utwierdza nas wszystkich w przekonaniu, że są kopistami i oryginalności w nich za grosz. To pewnie krzywdzące dla kolebki cywilizacji, ale wygląda to gorzej niż rowerek wodny po ataku megalodona. Na dodatek „Meg 2. Głębia” to film, który kopiuje wszystko, co się da. Nawet samego siebie.

„Meg 2. Głębia” (Meg 2. The Trench)

reżyseria: Ben Wheatley
scenariusz: Dean Georgaris, Erich Hoeber
w rolach głównych: Jason Statham, Jing Wu, Shuya Sophia Cai, Cliff Curtis, Skyler Samuels, Melissanthi Mahut


Pierwszy „Meg” sprzed pięciu lat był kopią „Szczęk” w bardzo wielu aspektach, z tą różnicą, że miejsce Amity pod Nowym Jorkiem zajęły chińskie kurorty na Hajnanie. Jakoś to rozumiałem, skoro adaptujemy świat na warunki chińskie, a Chińczycy kopiują świat na warunki własne, to nie mogło to ominąć „Szczęk” i rekinów.

„Meg 2. Głębia”

W wypadku „Meg 2” mamy już do czynienia z powieleniem wyższego rzędu. To kopia kopii. Poza scenami jawnie nawiązującymi do „Szczęk” (chociażby ta z drewnianym molo), mamy do czynienia z imitacją i małpowaniem także poprzedniej części. A nie minęło aż tak wiele lat, by tego nie pamiętać.

Raz jeszcze zatem plaża na wyspie Hajnan i ludzie w wodzie, raz jeszcze piesek unikający zagłady właściwiej ludziom, ponownie wielkie pojedynki ogromnej ryby z ogromnym herosem naszych czasów, jakim jest Jason Statham. Ten Posejdon, ten jeździec na fali z harpunem w dłoni, ten współczesny kapitan Ahab stający dzielnie naprzeciw Moby Dicka wielkości kilkunastu metrów.

„Meg 2. Głębia”

Skala jest dzisiaj wyznacznikiem czasów, a Chiny są tego najlepszym przykładem. To co chińskie jest też wielomilionowe, zatem przemnożone przez wielokroć. To równa się zyskom.

Owo przemnożenie, powielenie, ta wielka skala dotyczy też samego rekina. Żarłacz biały z filmu Stevena Spielberga to już za mało.

„Meg 2. Głębia” czyli nie wystarczy krzyknąć „rekin!”

Jest w „Szczękach” taka znamienna scena, która opisuje także to zjawisko. Oto burmistrz Amity powiada do szeryfa Brody’ego:

– Kiedy ktoś krzyknie „barrakuda”, wszyscy tylko spytają „że jak?”. Ale krzyknij tylko „rekin”, a wybuchnie panika.

Otóż dzisiaj gdy ktoś krzyknie „rekin”, ludzie spytają „że jak?”. Teraz trzeba wrzasnąć „megalodon”.

„Meg 2. Głębia”

„Meg 2” to dowód na to, że świat staje się niewystarczający, kino staje się niewystarczające, skala jest za mała. Wzrasta łapczywość – wielki rak ludzkości. „Chcemy więcej” to hasło, które je dewaluuje, niszczy, prowadzi ku zagładzie.

Także kino i to kino w rozumieniu rozrywkowym.

Od „Meg” minęło pięć lat i jakże wiele się przez te pięć lat zmieniło. Wydawać się mogło, że skoro w miejsce żarłacza białego („Ma z sześć metrów długości”. „Prawie osiem”) wprowadzamy megalodona, o którym mówi się, że dorastał do metrów 20 i był równy wielorybom, to wystarczy.

„Meg 2. Głębia”

Otóż nie wystarczy. Przez pięć lat nawet jeden megalodon to już za mało. Chciwie chcemy więcej, nigdy niezaspokojeni albo zaspokojeni na krótko (czyli w zasadzie także nigdy).

„Meg 2. Głębia” czyli megalodon nie miał 20 metrów

O rozmiarach megalodona pisałem już przy okazji części pierwszej, w której twórcy posługiwali się danymi nieaktualnymi i zawyżonymi. Gdy odnaleziono pierwsze szczątki tej ryby, łatwo było ulec fascynacji jej rozmiarami. Wtedy szacowano je na 20 i nawet więcej metrów. Najostrzej pojechał Bashford Dean, który dowodził, że ryba dorastała do 25 m. Mylił się, jego rozmiary były błędne i stanowiły jedynie efekt galopującej wyobraźni. Carcharodon megalodon osiągał znacznie mniej – według obecnych szacunków było to jakieś 15-16 metrów.

„Meg 2. Głębia”

Na tym polega różnica między nauką a podyktowaną zyskiem fikcją filmową, że nauka rozmiary wielkiego rekina weryfikuje malejąco, a ekran – rosnąco. Trudno wszak, by w kolejnych częściach megalodon był coraz mniejszy, jak chcieliby badający jego szczątki paleontologowie.

Zresztą – mniejsza o naukę. Ona tylko przeszkadza.

Nie pozwala na przykład zestawić megalodona z dinozaurami, mniej więcej tak jak nie pozwala dzieciom strzelać do dinozaurów z procy. Nie ta epoka. Megalodon był rybą żyjącą już w kenozoiku, w miocenie i pliocenie, zatem od 16 milionów lat temu do… No dobrze, prawdopodobnie do 3 mln lat temu, chociaż kryptozoologowie woleliby powiedzieć, że może i do dzisiaj. Wszak głębiny oceanów skrywają tyle tajemnic. Dlaczego nie megalodona?

Odważna rekonstrukcja megalodona polującego na walenie

„Meg 2. Głębia” czyli ludzie, to nie ten rekin

Nie zmienia to faktu, że megalodon nie mógł polować na dinozaury, jak chcieliby twórcy „Meg 2” w pierwszej scenie. Żył na Ziemi dobre 50 milionów lat po ich wymarciu. Stworzenie sceny, w której połyka teropoda jest oczywiście dozwolonym w ramach fikcji filmowej zabiegiem, ale wciąż pozostaje nieuctwem.

Gdyby jednak Ben Wheatley i reszta ekipy tego filmu nie byli nieukami i zajrzeli do jakiejkolwiek książki, to zauważyliby, że epoka dinozaurów i mezozoik miał swoje rekiny, niekiedy ogromne i nawet ciekawsze niż megalodon. Jednym z nich była Cretoxyrhina – ogromne bydlę, które w odróżnieniu od megalodona było współczesne dinozaurom i innym olbrzymom mezozoicznych oceanów. Musiała konkurować z wielkimi mozazaurami i pliozaurami, więc musiała się rozrosnąć. Tu już nędzne kilka metrów nie wystarczało na to, by być królem mórz.

No ale wtedy film musiałby nosić tytuł „Cret”, co gorzej sprzedaje się na plakatach niż „Meg”.

Cretoxyrhina – ogromny rekin z ery dinozaurów

Skuteczniejsza w walce o widza i jego mózg do wyprania jest koncepcja intelektualnego kolażu, w którym wymiesza się wszystko – epoki, rozmiary i dotychczasowa kinematografię, wrzuci stare resztki z poprzedniej części, aż powstanie koktajl pozornie nowy, ale zalatujący już mocno zjełczałym tranem. Tandetny i zdawkowy jak ktoś, kto czytanie czy też raczej scrollowanie (bo ono zastąpiło czytanie) informacji o Carcharodon megalodon kończy na „ogromny, wymarły rekin szacowany na 20 metrów”.

„Meg 2. Głębia” czyli jak się kopiuje w Chinach

Ben Wheatley jest istotnie twórca godnym małych, chińskich rączek. Kopiuje wszystko , tworząc nowe, gorsze wersje „Szczęk”, „Głębi strachu” ze spacerem w kombinezonach po morskim dnie, wreszcie „20 tysięcy mil podmorskiej żeglugi” mojego ukochanego Julesa Verne’a i „Moby Dicka”. Wstawia w to wszystko raz jeszcze Jasona Stathama, a wtedy wiadomo – rozwałka i pewny sukces. Jednocześnie rezygnuje z Bingbing Li, która w pierwszej części „Meg” była tym wentylem spuszczającym ciśnienie z nadęcia i dodawała mu strawności. Już jej nie ma, więc w zasadzie co pozostało?

„Meg 2. Głębia”

Ceniłem „Szczęki” także za to, że sprawę walki z zagrożeniem sprowadził nie do nadludzkich wyczynów i umięśnionych herosów. Nie uczynił z niej sprawy niedostępnej dla zwykłego zjadacza popcornu, ale właściwiej tylko muskulaturze i ogólnej zajebistości Jasona Stathama i jego podobnym osiłkom awansowanym na aktorów. Nie przeniósł do sfery nadludzkiej. W „Szczękach” walka z lewiatanem jest wyzwaniem, przed którym w swoim życiu staje każdy – także szczupły okularnik w swetrze. To jest siła tego filmu – opowieść o konieczności zmierzenia się z czymś, co cię przerasta.

„Meg 2” tego nie pojmuje. Tu do walki z bestią wysłany może być tylko jeden wybraniec. To nie jest już opowieść o wyzwaniu, to opowieść o kulcie nienasycenia.

Moja ocena: 2/6

Radosław Nawrot

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Privacy Settings
We use cookies to enhance your experience while using our website. If you are using our Services via a browser you can restrict, block or remove cookies through your web browser settings. We also use content and scripts from third parties that may use tracking technologies. You can selectively provide your consent below to allow such third party embeds. For complete information about the cookies we use, data we collect and how we process them, please check our Privacy Policy
Youtube
Consent to display content from - Youtube
Vimeo
Consent to display content from - Vimeo
Google Maps
Consent to display content from - Google
Spotify
Consent to display content from - Spotify
Sound Cloud
Consent to display content from - Sound